Typ z astry zachował się moim zdaniem prawidłowo i sam postąpiłbym tak samo. W pierwszej sytuacji, gdy gość wychodzi do mnie z agresją, pierwsze co bym zrobił to spróbował go ominąć i zahaczyć o otwarte drzwi jego samochodu, żeby utrudnić mu pościg za mną. W drugiej, gdyby zajechał mi drogę, też uderzałbym w jego auto.
Prawo jest po stronie gościa z astry - sytuacja stresowa, próba ratowania samego siebie. Wszelkie próby uciekania przed agresorem, bez poczynienia szkód na jego samochodzie skończyłyby się tym, że w końcu ofiara agresji skończyłaby w rowie, na barierce lub uderzyłaby w samochód osoby postronnej, a sam agresor odjechałby bez szwanku.
Jak na razie tylko raz miałem sytuację, w której udało mi się przetargać agresora po asfalcie. Najpierw chciał kasy gdy wychodziłem ze stacji, a gdy udało mi się wsiąść do samochodu, próbował mnie uderzyć przez otwartą szybę. Złapałem jego rękę i ruszyłem dość ostro - puściłem mu rękę po jakichś 100 metrach.
Kilka razy też udało mi się zepchnąć kilku sebixów z ulicy. Mówię tutaj o osiedlowych cwaniaczkach, którzy uzurpują sobie pierwszeństwo na drodze przed samochodami, przechodząc przed maską niespiesznym krokiem i wstrzymując ruch gestem ręki. Zawsze mam ten sam motyw - hamowanie z piskiem w ostatniej chwili i klakson w opór. Część spierdala, część się burzy - z agresorami nie wdaję się w dyskusję, tylko ruszam przed siebie. Jak na razie wszyscy zdążyli uciec, ale na kamerze zawsze doskonale widać jak wyglądała sytuacja i kto był jej sprawcą. Ja jedynie w takiej sytuacji zachowuję się jak wystraszony Ned Flanders, któremu zdarza się panikować w sytuacjach stresowych
Wkurwiają mnie idioci, bo czym innym jest schorowany dziadek, dla którego przejście 100 metrów do przejścia to konkretny wysiłek, a czym innym dresik w sile wieku, który myśli, że jest silniejszy od tony żelastwa. Uważam, że takich trzeba uczyć zasad w dogodnych sytuacjach, kiedy prawo stoi po naszej stronie.