Historia autentyk z zeszłego weekendu.
Słowem wstępu: U mnie na osiedlu cały teren był terenem zamieszkanym, ale ludziom przeszkadzało 20km/h, więc go skasowali i wsadzili strefowe do 30. Odwrócili w ten sposób pierwszeństwo na wszystkich wyjazdach z mniejszych osiedli, bo tam wszędzie drogi wewnętrzne. I gdzie wcześniej mieli pierwszeństwo, teraz są podporządkowani.
Jedziemy z kumplem, czarne BMW, akurat jakiś umcyk w radiu poleciał, więc beka, że typowe BMW. Kumpel jeszcze złoty łańcuch wyciągnął na koszulę, zimny łokieć, muza rozkręcona i jedziem. Z jednej z tych podporządkowanych wyjeżdża mi koleś, trąbię na niego i heble, on trąbi na mnie. No tak nie będzie! Zatrzymałem się, wysiadam. Koleś wysiada z ryjem, pozycja na byka, głowa nisko, łokcie wysoko.
Wyobrażam sobie, co koleś zobaczył. Otwierają się drzwi, wylewa się jakiś umcyk, ze strony pasażera wypada koleś w czarnej koszuli i złotym łańcuchu, a ze strony kierowcy ja, koleś w wojskowych ciuchach z bronią na wierzchu (miałem akurat w zewnętrznej kaburze, a kurtkę zdjąłem w samochodzie). Jak on szybciutko się z tej swojej pozycji ofensywnej wycofał
. Widok broni magicznie uspokaja i cywilizuje. Mówię kolesiowi, że się zmieniło i że wysiadłem tylko mu powiedzieć, żeby się przeorientował, bo kiedyś spowoduje zagrożenie na drodze. Ach to zdziwienie
.