Poczytałem powyższe posty i zadałem sobie pytanie, czy jest granica, czy też jej nie ma? Nie jestem moralistą, żeby kogoś tu pedagogicznie wytykał itp.
Ale pytam serio. Z czego można się napierdalać i do jakiego stopnia. Wiadome, żart żartowi nierówny. Jak zobaczyłem Marsjanina to oczywiście pierdolnąłem ze śmiechu (śmiałem się z konwencji i skojarzenia, ale nie z tego biednego dziecka), ale jak jeden z drugim cytuje ludobójców "życie niewarte(niegodne)istnienia" to już można się zastanawiać gdzie jest granica . Życie niegodne istnienia było podstawą do wymordowania wszelkich biedaczków, upośledzonych w Nazilandii. Pytam serio, bo jeśli nawet żartem się to afirmuje, to już kurwa chyba jest problem. Problem z umysłem czy duszą, trudno powiedzieć, może jedno i drugie. Dużo już wiem i widziałem, ale trochę chujowo to brzmi.