Jak żyje się w miejscu, w którym wszystko kojarzy się z polityką? Jak opisać kraj i ludzi, których życie nieustannie związane jest z wojną i terrorem? Paweł Smoleński znalazł niezmiernie eleganckie wyjście. Pisze o codzienności, o tym jak żyje się w państwie, w którym część obywateli z dnia na dzień stała się mniejszością. I jest mu z tym źle, tak jak Arabom uwięzionym w swoim, a jednak obcym miejscu na ziemi, gdzie cudza jest flaga, hymn, język, religia i historia. Przez lata, które upłynęły od czasów wojny ta obcość nieco się oswoiła, wyblakła, ma swoje prawa i przywileje, ale wciąż pozostaje tęsknota za krajem, w którym: "jak Arab strzela, to Żyd się cieszy, bo razem im się udało"