Mama opowiadała, że mieli takiego nawiedzonego kolesia od PO (inaczej to się nazywało wtedy ofc) i raz przerabiali arsenał nuklearny. Koleś uparcie twierdził, że jeśli widzimy grzyb, to trzeba schować się w jakiejś jamie do czasu aż ustąpi fala uderzeniowa, po czym trzeba wstać i "dalej walczyć, aż zabije nas promieniowanie". Głosy typu: "A ja wolałbym zginąć od razu zamiast się męczyć tydzień dłużej" koleś kwitował krótkim
"To nie jest postawa godna obywatela komunistycznego"