Gdziekolwiek i kiedykolwiek pojawiła się maszyna na miejsce konia można było zjeść koninę i całą resztę produktów z koni pozyskiwanych (niekoniecznie zostawały akurat tam gdzie koń pracował). Pewne jest że dla konia lepszy jest żywot (czy ciężki czy nie to otwarta kwestia) przy bryczce niż śmierć.
Pewne jest że nawet bez koni interes z przerzucaniem pierdolonych leniwców będzie ciągnięty więc zostaje kolejka linowa (no kurwa raczej nie
oraz pojazdy elektryczne.
Ktokolwiek policzy koszta związane z tymi ostatnimi (WSZYSTKIE KURWA, koszt zakupu to chuj) będzie zdumiony że gdziekolwiek poza polami golfowymi się tego regularnie używa - większość akumulatorów (w grę wchodzą tylko li-ion, ołowiowe nie mają prawa bytu w pojazdach które miały by zastąpić tam wozy) ma 400-1200 cykli (dla opłacalnych jest to 500-700) przed gwałtowną stratą pojemności więc zakładając że pojazdy będą musiały być ładowane raz dziennie (jednak opłaca się używać takich które będą ładowane częściej) starczą mniej więcej na dwa lata a kosztować będą w granicach od 1/4 do 1/2 ceny pojazdu. Same koszty serwisowania jednego pojazdu będą odpowiadały kosztom pracy jednej bryczki (trzeba korzystać z usług autoryzowanych przez producenta) bo nie jest to coś co można zostawić samo sobie, na tej trasie niemało jest zagrożeń aczkolwiek pojęcia nie mam jak jest to rozwiązane w przepisach.
Pojazdy wymagają zaplecza i w większości wypadków garażowania (z zezwoleniami na budowę tego w PN życzę powodzenia), nie mogą pracować na mrozie (albo trzeba dogrzewać akumulatory co generalnie pochłania w chuj energii), w ciepłe dni akumulatory trzeba sztucznie ochładzać (z reguły oprócz pasywnego chłodzenia potrzeba też wentylatorów, jedynie bardzo mało kompaktowe baterie nie tracą żywotności bez wymuszonego obiegu). Jeżeli pojazd miałby wozić 12 osób to kompaktowy silnik jaki się w tych pojazdach montuje też długo nie pociągnie.
Pomijając żywotność elektroniki która pojazd obsługuje (kompaktowe do granic niemożliwości, chyba tylko wyłącznik główny i hamulce są niezawodne) która kończy się po okresie gwarancji + mniej niż 1/2 tego okresu i aż do końca nie wykazuje żadnych problemów (autoryzowany serwis nawet tam nie zagląda aż się coś spierdoli) bardzo łatwo turyście na taki pojazd wpaść bo jest kurwa cichy (w deszczu w zasadzie nie da się go "wyłapać" na słuch) a nie można nim wykonać gwałtownego manewru bo jest skonstruowany tak żeby przyspieszenie (z fizycznego punktu widzenia) nie przekroczyło 1m/s^2 w żadną stronę (nie dotyczy tylko hamowania a chodzi o to żeby pasażerowi nie stała się krzywda nawet jak zjeb wstanie, po prostu da się utrzymać równowagę. Nie wiem czy jest to uregulowane prawnie ale tak się konstruuje).
Streszczenie: Konie są najlepsze, jak nie konie to kolejka linowa (niewykonalne) a pojazdy elektryczne są kurwa złym pomysłem. Każdy z tamtejszych biznesmenów będzie bronił koni do upadłego.