Moja prababcia miała Alzheimera. Wzięliśmy ją do domu, mojej mamie, jako osobie opiekującej było cięzko, ale babcia miała jakiś swój odlotowy świat. Zawsze siedziała uśmiechnięta, fakt nie poznawała nikogo, nie odróżniała przedmiotów. Ale nie miała tego świadomości, taki high na stare lata. Raz spotykam prabacie w nocy na korytarzu, a ona w pełni ubrana ze starym radiem "dorota" w dłoni. Pytam sie jej 'gdzie babcia sie wybiera?' a ona że jedzie do miasteczka na zakupy, 'a po co babci to radio?' Babcia popatrzyła na mnie jak na wariatkę i stwierdziła, że to nie radio tylko autobus, którym jedzie. Umarła spokojnie we śnie.
Moja babcia za to ma teraz 94 i jest w pełni świadoma wszystkiego co się wokół niej dzieję, nie jest w stanie już chodzić. Rozmawiając z nią, często mówi, że wolałaby już umrzeć, albo mieć Alzheimera bo wtedy nie było by pewnie tak nudno