Aż mi się przypomniało...
Kiedyś przyjebałem się delikatnie łukiem brwiowym w blachę. Krew się lała, ale kto by się tam przejmował. Wytarłem i poszedłem dalej. Kilka miesięcy później, kiedy po tej ranie śladu już nie było, w tym samym miejscu zrobił mi się pryszcz. Wycisnąłem, a co!
Wiecie co było w środku? Kawałek kości!
Serio serio, uchrupnięty kawałek kości. Maleńki, o nieregularnych krawędziach. Pod palcem faktycznie w tym miejscu czuć nierówność.
No cóż, przyjebałem się mocniej, niż myślałem