Wysłany:
2017-06-23, 15:00
, ID:
4962987
Zgłoś
@Gogul 10km straszne, a co jak niektórzy przechodzą 2-3 razy więcej codziennie. Mój kolega robił na ochronie to 20 km przez 12h zmiany to było minimum. On to był młody to jemu tak nie przeszkadzało, ale jak mówił, że robili z nimi dziadkowie to na początku myślał pod koniec zmiany, że na zawał zejdą po tylu kilometrach.
Co wyście się kurwa wczoraj obudzili? Polska jest krajem postkomunistycznym. Gdzie Wy na państwówce chcecie się dorobić kokosów, jak większość wyższych stanowisk jest dzięki kumoterstwu i nepotyzmowi. Samemu jest się bardzo ciężko dostać i coś wyżej osiągnąć.
@Dorik Nikt nie kazał Ci zostawać ratownikiem, powołanie powołaniem, ale skoro ukończyłeś te swoje trudne studia, przejebane przedmioty, to chyba w miarę kumaty z Ciebie gość, co? Więc powinieneś się zorientować, że sektor służby zdrowia w naszym pięknym, kochanym i pomocnym kraju wspierającym obywateli to syf, bagno i muł. Szpitale są zadłużone, brakuje wykwalifikowanego personelu, płace są chujowe, a dyrektorzy biorą w łapę. Strajki skończą się obietnicami, że coś dostaniecie i może jak tym wyżej coś zostanie z pieniędzy podjebanych dla siebie to dostaniecie te 50-100zł podwyżki(oczywiście brutto, bo podatek rzecz święta).
Prawda jest taka, że dopóki są chętni w pracy w ratownictwie i ludzie będą tam pracować, to będzie tak chujowo, bo państwo ma to w dupie i im nie zależy, bo siła robocza jest. Lekarz może przebiedować i jakoś przeboleć, a potem w miarę się dorobi na prywatnym, ale RM albo pielęgniarze?
Każdy zawód jest potrzebny czy to lekarz, RM, murarz albo kasjer. Do niczego jest to, że z kilku z nich da się żyć na wysokim poziomie, a z niektórych człowiek bieduje i tak naprawdę wegetuje. Chujowo, że chociażby kasjer zarabiając najniższą krajową nie jest w stanie praktycznie żyć na poziomie, tylko biedując od 5. do 5. każdego miesiąca. A powinno być tak, że nawet za 1 600zł powinno się być w stanie jakoś żyć przyzwoicie i móc odłożyć.
Ktoś pisał, że jakby pracownicy odeszli to wtedy pewnie by więcej płacili. Tylko, że to niemożliwe. Wyobraźcie sobie kasjerów, którzy się pozwalniali. Sklepy jak Tesco, Biedronki czy inne stonki, nagle tracą w chuj hasju, bo spadają im obroty, nie ma kto obsłużyć klientów. Wtedy na pewnie by zaoferowali ludziom więcej, bo brakowałby im pracowników. Brzmi pięknie, ale taki pracownik musi mieć pieniądze, żeby jeść, mieć gdzie spać i w co się ubrać, więc chcąc nie chcąc zapierdala za to nędznie 1 600zł, bo musi. I to jest kurwa wegetacja.