W swym najpopularniejszym filmie B. Christensen, łącząc dokument z fabułą, bierze na warsztat średniowieczne opętanie czarownicami. Ukazując ilustracje z epoki, daje najpierw widzowi wgląd w świat wyobrażeń owych czasów, aby następnie, już w scenach sfabularyzowanych, przedstawić plastycznie wiarę w czarownice: kobiety te pokazuje w trakcie warzenia miłosnego napoju, przed kontaktem z diabłem czy przy denuncjacji przez ich współtowarzyszki. W końcu na ekranie ukazują się narzędzia tortur... Dokonując następnie skoku we współczesność (odtwórczynie ról czarownic ujawniają się jako beztroskie mieszkanki domu starców), Christensen wiąże średniowieczne zabobony z "nowoczesnymi" chorobami nerwowymi, takimi jak histeria czy kleptomania. Reżyserowi chodzi w tym filmie nie tyle o historyczne fakty, ile raczej o skutki oddziaływania przesądów na psychikę jednostki. Mimo to film ostro atakują przedstawiciele Kościoła katolickiego za fałszowanie historii. Po realizacji filmu Christensen opuszcza Szwecję i udaje się do Hollywood.