zawsze możesz kurwa w jaskini zamieszkać, za co by ci drogi budowali, policja dupy pilnowała i dzieci (za parę lat) do szkoły chodziły?
i płacił byś nascie tysięcy za wyzsze wykształcenie.
osoby mniej zamozne były by bez szans na edukacje wyższą i byśmy mieli sytyuacje jak w sredniowieczu że osoby z kasa maja wyksztalcenie albo księża a ciemna masa słucha ich przykazan...
drogi się budują w mojej okolicy na około 10 dróg 6 jest zrobionych i 2 w trakcie wiec nie ma co narzekac idzie w dobra strone...
Gdzie te drogi? Dziurawe? Za taką kasę?
A policji to już nawet nie skomentuję, bo jeszcze pomylą sobie mieszkania i zamiast do kryjówki groźnego bandyty, wpadną do mnie i wybiją zęby mojej kobiecie.
Szkoła? Zobacz, ile pieniędzy z budżetu idzie na edukację. Nie trwa ona na dodatek przez całe życie, więc dlaczego mam płacić za edukację, kiedy dziecko ma dwa latka?
Że już nie wspomnę, gdzie pracodawcy mają tę państwową edukację. Na rynku pracy o wiele bardziej wartościowi są studenci zaoczni, czyli tacy, którzy zdobyli w trakcie studiów jakiekolwiek doświadczenie zawodowe, choćby niezwiązane z kierunkiem, jaki studiowali, ani z posadą, o którą się ubiegają. Studenci dzienni w (szacunkowo) 80% nie znają życia, a potem wielkie zdziwienia, że roboty nie ma po ich wspaniałych studiach.
I tak zapłaciłem za wyższe wykształcenie, co w ogólnym rozrachunku wyszło mi na plus. Bo po opłaceniu czesnego, zostawało mi jeszcze całkiem sporo kasiory. Jakoś nie wyobrażam sobie podobnego scenariusza w przypadku studiowania w trybie stacjonarnym. Nie miałbym czasu pracować = nie miałbym hajsu.
Trochę ci się mylą fakty. Po to wymyślono tryb zaoczny, by ci, co muszą pracować, mogli to pogodzić ze studiami. Kto zaradny i chętny, zdobędzie wykształcenie.
No popatrz, a w moim mieście buduje się estakady, owszem, fajnie, tylko że wychodzą drożej, niż miały wyjść i nie są budowane w terminie. Pozostałe drogi dziurawe jak cholera. Dochodzi nawet do absurdów, że jedziesz w chuj dziurawą drogą, wyjeżdżasz z Krakowa i masz równiutki asfalt.
Nie ma wschodniej obwodnicy Krakowa, co sprawia, że miasto w ciągu dnia jest zakorkowane, przez co muszę się przepychać bocznymi uliczkami, które też, w mniejszym co prawda stopniu, się korkują.
Już nawet nie chce mi się pastwić nad tymi zachwytami dotyczącymi budowy dróg, ale to jest skandal, by takie miasto jak Kraków nie miało połączenia autostradowego z Warszawą. Przecież to kpina. Największe miasta Polskie, zwłaszcza, jeżeli leżą na ruchliwych trasach tranzytowych, powinny mieć połączenia między sobą już 10 lat temu. Marnujemy czas i pieniądze, więc nie chrzań mi o drogach.
Zresztą, droga na moim osiedlu była remontowana 10 lat temu, położono nowiutki, równiutki asfalt. Zgadnij, co się dzieje po 10 latach. Dziura obok dziury i nierówności.
Tak mamy debilnie skonstruowane prawo, że za to nie odpowiada nikt. A przecież ci, co odbierali tę drogę, powinni za to odpowiedzieć głową. Ci co ją budowali, powinni poprawić niedoróbki (czyli w praktyce - wyremontować od nowa) za darmo. Od razu jakość budowy dróg by się podniosła.
Bo żywotność drogi ustalona na okres 10 lat to kpina. U nas jednak tak się robi - urzędas dostaje w łapę, wpisuje się fikcyjne koszty, stan faktyczny jest taki, że wykonawca wyciąga od skarbu państwa ogromne kwoty, a droga jest położona za pół ceny. Potem ktoś inny daje w łapę i zarabia na łataniu.
Rozwalić i rozgonić to towarzystwo w pizdu, a nie bronić. Nie ma jak ich bronić.
Dlaczego płacę za szkołę państwową