Za gówniarza byłem u babki na gospodarskie któa akurat wtedy miała dwa koguty które rzucały się na wszystkich. Raz szedłem gdzieś do obory i zaatakował mnie jeden z nich, odwróciłem się plecami żeby mi oczu nie wydziobał lub wydrapał. Na drugi dzień zacząłem na skurwiela polować - przygotowałem sobie normalny 1.5 metrowy kij, do któego końca przywiązałem luźną pętlę z nylonowego sznurka, takiego typowego używanego w rolnictwie czy na działkach, za którymś razem udało mi się skurwielowi zarzucić pętlę na szyję....przez jakiś czas biegał z tym kijem i pętlą, aż wbiegł gdzieś w ciaśniejsze miejsce i się zadusił Babka też była zadowolona bo już miała go dość.