Wątek LBJ'a jest raczej grząskim terenem. Porównywanie go do Jordana jest jak porównywanie Bońka do Lewandowskiego. Obaj byli/są wybornymi zawodnikami, ale z biegiem lat gra się zmieniła. James dominuje atletycznie, Jordan łamał kostki swoją nienaganną techniką. I co by kto nie mówił, w chwili obecnej jest najlepszym zawodnikiem na tym globie. Tylko mi nie mówcie, że Kobe jest lepszy czy Durant, który pokazał swoje oblicze w Play Off'ach, gdy grał bez Westbrook'a
A już wracając do hype'u na młodociane gwiazdy, James był pierwszym zawodnikiem z NCAA, który pojawił się na okładce Sports Illustrated, a za gry w St. Vincent St. Mary, już miał swoje własne obuwie. I jakoś pozostał pokornym facetem, z pasją i określonym celem.