Pamietam jak wsióry wiazaly psy na kartoflisku, by ktoś im bezcennych pyrów nie ukradł. Siedziała czasami tydzień taka sobaka w pełnym słońcu o samej wodzie i gotowanych ziemniakach ze śrutą. Można powiedzieć że byli to protoplaści diety wegańskiej dla psów. Nawet resztek z obiadu nie dostawały tylko zarły to samo co swinie. Ech stare czasy.
Mądry żeby ludzie tacy byli