U mnie w szkole był chłopaczek, ksywa Bonanza...w porównaniu do rówieśników był wielki i cichy. Przez co go gnębili. Ciężko było do niego jakoś dotrzeć, ale ja zawsze mu mówiłem jak twierdził że nie umie się bić i dlatego się nie broni, że z jego wymiarami i siłą wystarczy że złapie kogoś za łeb i zacznie ściskać...no i jednak dotarłem do gościa. Przy następnej okazji złapał takiego chudego skunksa z patologicznej rodziny co wszystkich zaczepiał i po prostu go zaczął ściskać za łeb. Potrzeba było 4 gości żeby go uspokoić i uwolnić tego chuderlaka ze śmiertelnego uścisku. Twarz Bonanzy zmieniła się z miśka we wkurwionego niedźwiedzia, serio zabił by chłopaczka gdyby nie my...w sumie dzięki mnie...w sumie to sam nie wiem.