Chodzi o to, że rząd chce sprowadzić do Polski imigrantów po to, by zwiększyć ilość mieszkańców. Jak wiadomo, na przykładzie chociażby Francji, nie wyniknie z tego nic dobrego.
Oto ciekawy tekst na ten temat, zachęcam do przeczytania:
Obecne elity, które doprowadziły do tego, że wielu Polaków nie chce mieszkać już we własnym kraju teraz mają kolejny genialny plan ratunku dla Polski – chcą nam „importować” 5 milionów obcokrajowców.
Kilka dni temu w „Rzeczpospolitej” w tonie alarmistycznym ukazał się artykuł „Polska nie chce obcych”. Generalnie przekaz artykułu jest taki, że koniecznie potrzebujemy imigrantów, bo już jest demograficzna kiszka i w roku 2050 nie będzie komu pracować na nasze emerytury. A wszystko to „wynika z najnowszych badań Centrum Stosunków Międzynarodowych, do których dotarła „Rz”.
To fajny zabieg z tym „dotarła”, bo robi wrażenie jakby te badania były skrywane w jakiejś głębokiej tajemnicy, ale na szczęście dzięki staraniom dociekliwego dziennikarza wyniki badań ujrzały światło dzienne i nagle też „ekonomiści i demografowie biją na alarm” jak pisze żwawo autorka tekstu Joanna Ćwiek i cytuje owych ekonomistów i demografów:
Polska się wyludnia. W 2050 r. będzie nas już nie 37, ale 31 mln, wzrośnie średnia wieku. Nie da się walczyć z tym trendem tylko polityką prorodzinną – mówi prof. Krystyna Iglicka, ekspert w dziedzinie migracji.
I tak oto z liczby mnogiej przeszliśmy w artykule na liczbę pojedynczą, ponieważ akurat w tym artykule pani Iglicka jest jedynym cytowanym ekspertem z grona tych bijących na alarm ekonomistów i demografów, a na dodatek jest ekspertem wspomnianego Centrum Stosunków Międzynarodowych o czym dziennikarka w tekście nie wspomina. Można więc się domyśleć, że pewnie pani Iglicka jest autorką owych badań.
Ale nie tylko CSM jest zaniepokojone niską migracją. Również „z szacunków NBP wynika, że aby w Polsce nie zabrakło rąk do pracy, do 2060 r. musi się u nas osiedlić aż 5,2 mln osób. To ok. 100 tys. rocznie.” Dowiadujemy się tego z wcześniej opublikowanego artykułu „Polska to nie kraj dla imigranta” tej samej autorki (są więc inni „ekonomiści i demografowie” na szczęście, uff), która zaraz po przytoczeniu ilu to nam cudzoziemców do szczęścia jest niezbędnych dodaje ze smutkiem:
Nic nie wskazuje jednak na to, że tak się stanie. Polska nie prowadzi skutecznej polityki migracyjnej.
I kolejny ekspert:
– Ogromną zachętą byłoby np. uproszczenie procedury przyznawania zezwolenia na pracę – mówi Mirosław Bieniecki, ekspert Instytutu Spraw Publicznych. Polska powinna też ułatwić przyjazd osobom wykształconym, które są pożądanym nabytkiem. – Zawiła procedura nostryfikacji dyplomów odstrasza lekarzy, inżynierów czy spawaczy – wskazuje Bieniecki. Nie prowadzimy też praktycznie żadnej polityki stypendialnej dla młodych cudzoziemców”.
A „tymczasem imigranci to ożywczy zastrzyk dla gospodarki i rynku pracy” - wyjaśnia w swoim artykule dziennikarka.
A ja chciałem wyjaśnić pani dziennikarce, że Polska nie potrzebuje żadnej polityki migracyjnej, żadnych ułatwień dla cudzoziemców tylko potrzebuje przede wszystkim wymiany elit. Tych elit, które obecnie sprawują władzę lub mają bezpośredni na wpływ na jej sprawowanie, tych które od 20 lat grzebią w gospodarce, w polityce krajowej, międzynarodowej i które doprowadziły do sytuacji w której Polacy uciekają ze swojego kraju, w której nie opłaca się mieć dzieci, a nawet po prostu ludzi nie stać na to, aby dzieci posiadać. I to w XXI wieku.
I teraz to te same elity mają kolejny znakomity pomysł na Polskę! Trzeba do niej sprowadzić 5 milionów obcokrajowców, bo bez tego nie damy sobie rady. A to przecież te same elity miały wcześniej takie genialne plany, które najpierw „dostosowywały” nas, poprzez wprowadzenie m.in. podatku VAT, do Unii Europejskiej w taki sposób, że spowodowało to za rządów Leszka Millera 20% bezrobocie.
To te same elity, przekonywały nas później do głosowania za wejściem Polski do Unii, bo to wejście do Unii to dla Polski będą tylko same korzyści, m.in. takie, że wchodząc do niej unikniemy… kryzysu gospodarczego, gdyż taki twór jak Unia będzie na ten kryzys dużo bardziej odporny. Tak, tak, takie bzdety opowiadali eksperci.
Wtedy pomimo wygłaszanych kłamstw i bzdur udało się urobić odpowiedni procent ludzi, którzy łyknęli tę ściemę, więc czemu nie miało by się udać i teraz? Owo bicie na alarm jest niczym więcej jak kolejnym urabianiem opinii publicznej. Kolejnym krokiem zmierzającym do rozbicia naszego państwa. Już mamy prawa narzucone z zewnątrz, już mamy ograniczoną suwerenność, już wielu rodaków uciekło z Polski, ponieważ dotychczasowa polityka sprawiła, że nie widzą tutaj dla siebie żadnych perspektyw.
A teraz widocznie przyszedł już czas na kolejny krok, którym będzie wyniszczenie naszej narodowej tożsamości. Sprowadzenie 5 milionów obcokrajowców to właśnie krok w tym kierunku. Nie jest bowiem powiedziane skąd będą przybywać ci emigranci. Że w tej chwili są to Białorusini, Ukraińcy czy Rosjanie, nie musi oznaczać, że tak będzie nadal. Bo jak się wprowadzi „politykę imigracyjną” no to jak nie będą chcieli przyjeżdżać do nas sąsiedzi ze Wschodu, to się weźmie jakichś z Zachodu, a może i z innego jakiegoś kontynentu. Tak żeby była większa różnorodność. Do akceptacji takiej imigracji na szeroką skalę też nas już od lat przygotowują ucząc nas otwartości na „wielokulturowość”.
Za wszystkimi cytowanymi przez autorkę instytucjami stoją ludzie, którzy są współodpowiedzialni za obecną sytuację. Na czele Narodowego Banku Polskiego stoi Marek Belka, który m.in. dorzucił swoje trzy grosze - a zasadzie nasze trzy grosze z „podatku Belki” - do tego, by się żyło tak jak się żyje w tym kraju.
Ale to jest pikuś, przyjrzyjmy się któż to zasiada w radzie programowej owego Centrum Stosunków Międzynarodowych tak zatroskanego o to, że nie będzie komu pracować na nasze emerytury, a zasiadają tam m.in. Dariusz Rosati, Henryka Bochniarz, Jerzy Buzek, Hanna Gronkiewicz-Waltz, Andrzej Olechowski, Zdzisław Najder, Wojciech Sadurski, Hanna Suchocka.
Natomiast w Instytucie Spraw Publicznych - którego ekspert chce nam ściągać z zagranicy lekarzy, inżynierów i spawaczy i za nasze pieniądza fundować różne stypendia - w radzie fundacji zasiadają m.in. : Jerzy Baczyński (red. nacz. Polityki), Danuta Hübner, Jarosław Kurski (z-ca red. nacz. Gazety Wyborczej) i znowu Wojciech Sadurski.
A w radzie programowej owego Instytutu możemy znaleźć takie nazwiska jak: Ewa Łętowska, Włodzimierz Cimoszewicz, Adam Rotfeld, Marek Safjan, Magdalena Środa, Andrzej Zoll.
Te wszystkie nazwiska funkcjonują w polityce, gospodarce, życiu publicznym naszego kraju od lat. To ci ludzie ustanawiali prawa, sprawowali bezpośrednio władzę. To całe te rady programowe „mędrców”, te „elity” swoimi rządami najpierw wygnały Polaków na emigrację, aby zrobić miejsce - jak sobie same te „elity” policzyły - dla 5 milionów cudzoziemców.
Tak jak napisałem na początku, Polsce nie są potrzebni emigranci tylko potrzebna jest wymiana elit. Na ludzi, którzy rzeczywiście myślą z troską o swoim kraju, którzy utożsamiają się z jego tysiącletnią historią i tradycją. Potrzebujemy elit, które czują się odpowiedzialne za współobywateli, a nie traktują ludzi jak bydło, które można sobie przeganiać z jednego krańca świata na drugi. Nie wymiany więc Polaków na obcokrajowców nam trzeba, tylko wymiany elit.