Niewątpliwie sprawcą całego zdarzenia jest kierowca auta i to nie podlega dyskusji. Ale trzeba nie mieć instynktu samozachowawczego, żeby nie orientować co się dziejej dookoła, przechodząc przez ulicę.
Ostrożności nigdy nie za wiele, zwłaszcza gdy idziesz na piechotę, czy poruszasz się jakimś jednośladem - jesteś tzw. niechronionym uczestnikiem ruchu drogowego. Osobiście wolę się rozejrzeć i w razie czego ustąpić jakiemuś pojebowi, niż być "na prawie" i zginąć, albo w najlepszym wypadku zostać poturbowanym.
Podejrzewam, że ten gość w przyszłości, po takiej przygodzie, będzie bardziej czujny niż Tommy Lee Jones w Ściganym.