Oni się nie narzucają? Raz, kurwa, raz jedyny otworzyłem im drzwi, jak miałem 15 lat. Nie za bardzo ogarniałem co to są ci cali świadkowie jehowi, pewnego razu byłem akurat sam w domu, pukanie do drzwi, otwieram, przed drzwiami stał młody kolo i starsza babka, ubrani na czarno, nie powiem, kulturalni byli, nie wpychali się do chaty, z resztą powiedziałem, że jestem sam i mam zakaz wpuszczania obcych, bardzo mi słodzili, och Twoje imię oznacza to i to ( sprawdziłem później na Wiki, mieli rację :o ), och ach a Ty masz 15 lat naprawdę? Bo masz bardzo dojrzały światopogląd i jesteś bardzo kulturalny, dali mi jakąś książeczkę i ulotki za friko i pytają kiedy mogą znowu wpaść, po mału miałem tego dosyć, chciałem ich spławić i mówię że normalnie chodzę do szkoły i się uczę i nie mam czasu nawet na spotkania ze znajomymi. Myślicie, że to koniec? Potem wróciła matka, spojrzała na itemki, które dostałem od zacnych domokrążców i powiedziała " No fajnie, to się teraz przekonasz z kim rozmawiałeś, zobaczysz jak będą tu przychodzić codziennie, a na ulicy nie dadzą Ci spokoju ", ojj te słowa okazały się dla mnie mroczną przepowiednią...
Dziś mam 22 lata, a oni do dzisiaj mi Dzień dobry mówią na ulicy i zaczepiają "czy mam czas by chwilę porozmawiać". ale ja naturalnie zawsze się śpieszę.