@ kocurid
Nie będę się z Tobą wdawał w dyskusję, bo jesteś debilem, a ja nie lubię rozmawiać z debilami. Nie ma to jak przeczytać ostatnią linijkę i do tego jeszcze opacznie zrozumieć tak banalny frazeologizm. Wyjaśnię Ci tylko, że "czyste sumienie" może, ale nie musi, i w kontekście całej mojej wypowiedzi nie ma żadnego związku z kościołem. Chodziło mi po prostu o grupę osób z sadola które mają coś więcej wspólnego z muzyką niż samo słuchanie jej lub w najlepszym wypadku kupienie sobie instrumentu i pochodzenie na parę lekcji. A ułożenie, napięcie (a raczej dążenie do jego zminimalizowania) nadgarstka i parę innych rzeczy (bardzo ogólnie - technika) wymienianych tutaj przez niektórych to podstawy, nad którymi jednak pracuje się w całym okresie nauki gry na jakimkolwiek instrumencie.
Aha, i jeszcze jedna dość ważna rzecz. Muzyków można umownie podzielić na 2 grupy:
1. To muzycy grający muzykę "rozrywkową", i dla części z nich (np. dla mnie
i w odniesieniu do posta kolegi wyżej - być może kolesia z filmiku) może to być źródło "dodatkowych pieniędzy" i generalnie radochy z tego, że potrafimy samemu zaaranżować i zagrać lubiane przez nas kawałki. To naprawdę wyjątkowe uczucie (ale podejrzewam że niestety znane tylko niektórym osobom stąd) kiedy wykonuje się samemu zaaranżowane i dobrze brzmiące utwory. Więc teoretycznie można by tą grupę nazwać "amatorami", chociaż niektórzy (w tym ja
) posiadają wykształcenie muzyczne, ale ich głównym źródłem zdobywania pieniędzy jest inny zawód (w moim przypadku na razie studia).
2. grupa (zawodowcy) to muzycy którzy nie traktują nauki gry na instrumencie jako czystej radochy tylko jako pracę lub nawet więcej - sposób życia. Znam wiele osób które codziennie ćwiczą minimum 8h. Potem jeżdżą na konkursy coraz wyższej rangi, z nagrodami pieniężnymi itd. I często jest to decydujący moment w karierze takiego muzyka. Jeśli uda mu się przebić (jednak talent chyba ma tu coś do powiedzenia, bo zawodowcy ćwiczą mniej więcej po tyle samo) to na pewno będzie żył "ponad poziom". A jeśli po paru latach od ukończenia akademii muzycznej nie uda im się przebić (z moich znajomych "prawdziwą karierę" zrobiła tylko Sylwia Grzeszczak, która zresztą miała tą samą profesor od pianina co ja
) i osiągnąć jakiegoś mniej lub bardziej spektakularnego sukcesu to zostają nauczycielami, grają w filharmoniach (oczywiście nie solo
) czy wykładają na Akademii Muzycznej.
Ale opisując te grupy zmierzam do tego, że nie wiem po co Wy tu wrzucacie jakieś filmiki gdzie grają ludzie z tej 2. grupy i porównujecie je do typowego przedstawiciela 1. grupy z filmiku, bo to zupełnie bez sensu. To jak porównywanie hip-hopu do rocka, albo porównanie wiedzy maturzysty do wykładowcy na uczelni z tego przedmiotu.
Narazie na tyle, pozdro.