Też tak kiedyś poleciałem piętro niżej na Sylwka 2011 po tym, jak po zakrapianym winem biforku ruszaliśmy na miasto do tancbudy, postanowiłem zjechać po poręczy jak ten geniusz, spadłem na głowę, lewą dłoń i lewe udo. Szybka wizyta na SOR nic nie wykazała, skończyło się na tym, że tańcowałem do 6 rano. Pobudka o 17 w dniu 1 stycznia była jednak już jak wskrzeszanie Łazarza.