Cytat:
ewentualnie można byłoby doszukać się bardzo
mikrych elementów pozytywnych, wszelako nie mają one racji bytu z
powodu natłoku czarnych myśli wżerających się w uczucia podczas
czytania tejże. (...) dla mnie jednak wszystko co
implikuje napływ szarych myśli i konfuzji nie do ogarnięcia jest
bezwartościowe - we wszystkim doszukać się można głębi co nie znaczy,
że ona tam jest.
Rozumiem, opinia opinią - nie każdemu "Mistrz i Małgorzata" musi się podobać, a nawet ktoś może uważać to za chłam, ale ta opinia jest nie dość że totalnie krzywdząca, to zwyczajnie śmieszna i przypomina wypracowanie pisane na język polski przez średnio rozgarniętego ucznia. Dużo ładnych słów, a żadnych KONKRETÓW. Jeśli Bułhakow powoduje u Ciebie czarne myśli, to strach pomyśleć jak zareagowałbyś na takich pisarzy jak Cioran czy Sartre (a chyba nikt mi nie powie, że to literatura bezwartościowa?). Ale cóż zrobić... w dzisiejszych czasach jakikolwiek przejaw uduchowienia, romantyzmu czy bólu egzystencjalnego jest traktowany z góry jako coś negatywnego, by nie powiedzieć frajerstwo/cipowatość. Druga sprawa, to rzekomy brak przesłania. Książka, jeśli mnie pamięć nie myli, miała problemy z cenzurą. I nie bezpodstawnie, bo była w niej zawarta krytyka panującego ustroju. Symbolicznie rzecz jasna. Diabły reprezentowały tam właśnie pozytywną stronę i niosły w sobie zalążek duchowości (a wszak komunizm=>twardy ateizm). Nie chce namodzić głupot, bo "Mistrza i Małgorzatę" czytałem jakieś dziesięć lat temu, ale co nieco mi w pamięci zostało. Kiedyś pewnie będę sobie chciał odświeżyć. Jeśli to forum nie sczeźnie do tego czasu, to pewnie wrócę do tematu.
W każdym razie, obok "Zbrodni i Kary" jedna z najlepszych ruskich lektur jakie czytałem.