Jak któryś z moich węży nie chciał jeść to mysz, szczur czy kilka razy królik dostawał w łeb młotkiem, albo w siatkę i o ścianę po czym do zamrażarki. Czasem jak się szukało czegoś na rosół czy lodów w lato to się grzebało między tymi gryzoniami. A w Wigilię wyjąłem jedną mysz i powiesiłem za ogonek na choince - bo jak jest zamrożony to jest sztywny, a że w szufladzie zawsze mało miejsca to był zawsze zawinięty jak haczyk, idealnie do powieszenia.