Co do tych światełek na niebie co się pojawiały, zatrzymywały jednym razem a raz pędziły. To sam kiedyś widziałem coś podobnego w Blachowni pod Częstochową. Tak z 10 km od domu na wysokości niewiele mniejszej niż latają zwykłe samoloty. Najpierw było sobie jedno światełko które stało w miejscu i migało następnie pędziło w górę z dość konkretną prędkością i znikło. Potem znów pojawiło się w punkcie początkowym i na lewo od niego pojawiło się drugie światełko. Następnie światełka pędziły na siebie i w momencie kolizji zniknęły. Całość wyglądała dość dziwnie, i niecodziennie. Z początku myślałem że to jakieś rakiety czy coś. no ale rakiety raczej nie stają w miejscu nie pojawiają się i nie znikają. Nie wiem czy takie coś nie mogło być np, kulą gazów które uległy samozapłonowi.
A tu macie coś z moich okolic
A jak się nie podoba to