Wysłany:
2012-12-05, 18:24
, ID:
1633025
13
Zgłoś
Do wszystkich pijących na czele z Butterem: obywatelem w rozumienu XVI i XVII wiecznym był każdy szlachcic. Nie chłop, nie mieszczanin - szlachcic, więc stwierdzenie, że król był zależny od szlachty, która w gruncie rzeczy decydowała o jego bycie bądź niebycie jest jak najbardziej poprawne. To samo tyczy się wielonarodowościowego charakteru Rzeplitej. Oczywiście dzisiaj popularne jest hasło "Polska dla Polaków", był tak też przed II WŚ w środowiskach prawicowych, co ówcześnie było absurdem. Ostatecznie przełożenie znajduje to po wojnie i akcji przesiedleń, więc na dobrą sprawę radykalna prawica i narodowcy paradoksalnie mogą zawdzięczać jednolitość społeczną (w mniejszym lub większym stopniu) komunistom, czyli lewicy. Tak więc, żeby nie odejść zbyt daleko od meritum, Rzeczpospolita Obojga Narodów była właśnie pod względem ilości zamieszkujących ją narodów niesamowita i wyjątkowa. Owszem, nie można było wykluczyć represji wobec mniejszości etnicznych czy religijnych, ale nie przyjmowało to raczej aż tak radykalnej formy jak dzisiaj. Tolerancja nie jest czymś złym, wbrew temu co próbuje się dzisiaj ludziom wmówić, jednocześnie nie jest czymś idealnych, co też usilnie wbija się we łby. Konieczne jest znalezienie złotego środka, który w XVI był i dobrze funkcjonował. No ale komu ja to tłumaczę. Przecież w gimnazjum uczy się, że szlachta to zło i anarchia i w ogóle ta Rzeczpospolita to takie straszne "fe" i "be"...