A te psy to w ogóle zauważyły, że rzekomo kogoś atakowały?
trudny temat. z jednej stron narzekanie na psiarzy i ograniczanie ich wolności do posiadania zwierząt, lub pilnowanie ich na każdym kroku, żeby pies był zakuty w zbroje i miał spiłowane zęby, to metoda na wychowanie pokolenia pizd, ludzi, którzy nie będą potrafili przetwarzać lęków jak normalny człowiek, bo ktoś im je wyciął z otoczenia. - tak ogólnie, bo to nie tylko psów się tyczy.
z drugiej strony co ma myśleć ojciec dziecka w takiej napiętej sytuacji? jeden pies chce się tylko bawić, a drugi zaatakować, trzeci chce zaatakować w formie zabawy, a czwartego nikt nie rozkmini, bo jest jebnięty.
no i można tak dojść do wniosku, że prawdziwym problemem jest tutaj prawo, które ogranicza i jednych i drugich. Ludzie powinni mieć możliwość załatwiania takich spraw we własnym zakresie, bo inaczej skończą jak te pizdy bez szansy na naukę radzenia sobie z podstawowymi problemami
Prawdziwym problemem to są niedojebani w większości właściciele psów, którzy ich nie socjalizują, od małego z innymi psiakami czy ludźmi.
i kto ma rozwiązać taki problem? jak pies zachowuje się zbyt agresywnie powinien dostać buta, a właściciel srogi opierdol i to by wystarczyło w 99% sytuacji - tak się to kiedyś załatwiało, nie tylko w kwestii psów, ale dzisiaj nieee, nie wolno ci samemu rozwiązywać problemów, trzeba to zgłosić do odpowiedniej instytucji, tam ktoś zastosuje nieadekwatne procedury i rozwiąże go za ciebie, niestety, w sposób niekorzystny dla obu stron, a ty zapłacisz za usługę w podatkach. dlatego uważam, że problemem jest prawo, bo to są proste sytuacje nieprzekraczające ludzkiego pojmowania, które nie wymagają ingerencji instytucji, wystarczyłaby lokalna społeczność.
i tak jest powoli ze wszystkim, nie tylko z psami.
Masz rację, mam przykład : mały kundel m9jego sąsiada zawsze skakał do nogawki ujadając jak przechodziłem koło jego odwartej bramy przy ścieżce. Pare razy go pogoniłem kamieniem to teraz nawet nie zwraca na mnie uwagi jak tam przechodzę.