Chyba nie widzieli co się za moich czasów działo w armii. Pamiętam jak raz jeden koleś, który lekko mówiąc był trochę niezrównoważony, złapał nóż i biegał jak pojebany po batalionie (nie był pijany). Żeby go uspokoić oficer dyżurny musiał wezwać wartę. Gościu dał sobie spokój dopiero jak jeden z warty przypierdolił mu kolbą od AK. Dla zbicia emocji zamknęli go na noc do ancla (Jesień 95/97, Żagań Las, 2 Batalion Czołgów).