Znajomy opowiadał, że tam każda nieco bogatsza rodzina ma trzymetrowy mur wokół posesji, solidną bramę i ochronę. Ochrona przyjeżdża do 5 minut bez względu na to gdzie ktoś mieszka. Najbiedniejsi są wciąż czarni i to oni zwykle okradają, włamują się, mordują, gwałcą. W każdym razie, raz zaprosili rodzinkę z Australii do siebie. Siedzą w ogródku, gadają, jedzą, jest ok. Nagle przez mur przeskakuje pięciu uzbrojonych w m4, pistolety i noże murzynów z dzikim wzrokiem. Wszyscy sztywnieją. Jeden murzyn podchodzi do nich i pyta w czym problem, bo wezwano ochronę. Okazało się, że córeczka gości z Australii nudziła się w domu, znalazła pilota i zaczęła się nim bawić, a kolesie z ochrony myśleli, że ktoś im klientów morduje. Ale nie byli zdenerwowani, to podobno częste. Aparthajd