Wysłany:
2015-04-15, 22:10
, ID:
3934523
18
Zgłoś
@bloodwar
Wydaje mi się, że sam idealizujesz. Wszystkie nasze "narodowe" zrywy dotyczyły wąskich grup kilku, czasem kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Piłsudskiego w czasie I wś witały drzwi i okna zabite deskami, bo nikt nie chciał cierpieć za "Ojczyznę". II RP nie różniła się bardzo od III RP, ciągłe kłótnie polityków i walka o stołki. Dzisiaj też wielu walczyłoby z agresorem. Wielu nie dla idei, ale dlatego, że tu jest wszystko co kochają i bez tego ich życie nie miałoby sensu. Tracisz wszystko, więc chcesz chociaż komuś dopierdolić na koniec. Tak samo myślało pewnie wielu powstańców.
Sam, mam nadzieję, nie walczyłbym za kraj. Większość ludzi, nie tylko politycy, to zwykłe kurwy, które chcą rodaka tylko wydymać na parę złotych. Pozostają budynki, zabytki, dzieła sztuki, ale czy warte są one ludzkiego życia? Z drugiej strony, gdyby w bombardowaniach zginęła cała moja rodzina i większość przyjaciół a za granicą czekało mnie żebranie o chleb, wtedy pewnie złapałbym co miał pod ręką i poszedł się ponapierdalać.