Wysłany:
2016-04-21, 21:29
, ID:
4534804
62
Zgłoś
Kurde, zawsze chciałem potrafić takie cuda wyczyniać. Ile to się człowiek musi natrudzić, namyśleć, nakombinować żeby np taki bank opierdzielić. Nie z bronią w ręku i wyjebaniem połowy pracowników, ale jak na tych filmach czy opowiadaniach. Jakiś podkop, podłożenie falsyfikatu, omijanie zabezpieczeń i tak dalej.
Nie chodzi o złodziejstwo, ale o sam fakt bycia takim przechujem. Kiedyś za łebka tak sobie myślałem, że fajnie byłoby gdzieś się włamać, coś zajebać i żeby nikt cię nie znalazł, a potem jakoś podrzucić i oddać fanty. Nie chodzi o kasę.
Tak jak te historie, gdzie facet - amator namalował na kartonie podróbę obrazu (taką, że każdy kuźwa by z odległości 20 metrów rozpoznał, że to fejk), a potem normalnie sobie spacerował po muzeum, jak nikt nie widział to wyciął skalpelem oryginał, podłożył fejka z kartonu i spokojnie wyszedł. Po paru dniach przypadkiem to zauważono a typa nigdy nie złapano (dopiero po latach, przez przypadek).
Tylko o to mi wtedy chodziło, żeby być takim zajebistym, że nikomu się nie udało, że zabezpieczenia jak z NASA i w ogóle, telewizja trąbi jaki to człowiek geniuszem jest, wszyscy oglądają i się uśmiechają wesoło komentując przed telewizorem "no przechuj! Ja bym w życiu na to nie wpadł!".
Coś jak crackerzy komputerowi, którzy włamują się dla jajec na serwery rządowe czy bankowe, nic nie kradną, nic nie szkodzą a jedynie podmieniają stronkę na "byłem tu - Walduś" i w TV mowa jak to ośmieszył rządowe zabezpieczenia.