Wysłany:
2018-10-20, 18:38
, ID:
5303514
Zgłoś
upy
Widzę, że trzeba łopatologicznie. Myślę, że porównywanie dwóch napierdalających się małolat do Joanny d'Arc jest mocno nietrafione. Chodzi mi o sposób rozwiązywania konfliktów. Jak często powiedzmy 20 lat temu widzieliście bijące się dziewczyny/kobiety? Poza ringiem - rzadko spotykane. A obecnie nie dość, że napierdalają się między sobą to jeszcze chcą bić facetów (często bez większych rezultatów i olaboga bijo kobietę jak tak można). Promuje się, że są równe mężczyznom i przez to zaczynają zachowywać się jak oni, klną, chleją i biorą udział w bójkach. Z chłopami jest podobnie, w imię tzw. "równości" zaczynają zachowywać się jak baby. A to kosmetyczka, a to manikiur, ubierają się jak pizdy i tak też zachowują. Nie mówię że wszyscy tak robią ale zacieranie się zachowań do tej pory dopasowanych do konkretnych płci jest coraz bardziej powszechne. Tęsknię za czasami gdzie wszystko było prostsze, kiedy dałeś oponentowi po ryju za szkołą i każdy szedł w swoją stronę. Bez strachu o "pozew" albo filmik na yt. Gdzie dziewczyny chciały być kokietowane, ich wygląd i zachowanie były ozdobą o którą musiałeś zabiegać jako facet, a nie "patrialchalizm kurwa i uprzedmiotowienie macic". I weź tu wychowaj dziecko w czasach gdzie chłop to nie chłop (bo może utożsamiać się jako 12-letni dalmatyńczyk i jest to ok), a kobieta to nie kobieta, tylko wytatuowane jak kryminalista ścierwo uważające się za kogoś lepszego bo ma macicę. Idę po maść...