Wysłany:
2013-03-05, 21:07
, ID:
1913013
3
Zgłoś
Co to za akademik, że brak kuchenek? Gdzie nie byłem, wszędzie jest publiczna 'kuchnia' z kuchenkami. Największy problem, to nie spuszczanie żarcia z oka, bo ktoś podpierdoli. Ale, ostatnio w akademiku bywałem w 2004, może już się dużo pozmieniało? A za moich czasów ubrania prasowało się pod prześcieradłem, w czasie kimy. Żelazka nie wypadało mieć, bo obciach, oznaka 'maminej' troski, groził ostracyzm. Teraz, w dobie 'emo' to jest pewnie 'trendy'. Nie wnikam, ale dziś nawet student nie jest studentem, a jak czajnika nie było, to jak ktoś wspomniał, kabel i 2 żyletki. Jak kogoś nie było stać na ruskie zanurzane grzałki. W gwarze 'buzaje'.