Mieszkam i pracuję w Niemczech (tak oczywiście że to wina rudego, kaczki, gasipsa i całej reszty zoo - tfu). Od jakiegoś czasu niedaleko mojego bloku zbierają się polscy świadkowie jehowy. Po zbiórce i przydziale rewirów rozchodzą się żeby przekazywać te swoje mądrości i nawracać niewiernych. Jak co niedziela dzwonią domofonem i pytają czy wierzę - zazwyczaj nic nie odpowiadam tylko odkładam słuchawkę. Ale dziś postanowiłem zaprosić ich na herbatę ... chyba dlatego że zepsuła się winda a mieszkam na 8 piętrze. Schodząc na spacer z psem spotkałem ich na 5 piętrze gdzie zauważyłem że chęć nawracania maleje z każdym schodkiem...