Od dzieciństwa mam swoją małą tradycje, że zawsze nadaję imiona karpiom, które potem zabija mój ojciec. Były już Janusze, Andrzeje, Mariany... W 2009 roku ojciec kupił dwie ryby - nazwałam je Lech i Jarek. Stwierdziłam, że śmierć Lecha była jakimś proroctwem, ale co wigilię zastanawiam się, czy Jarek oszukał przeznaczenie...