Donald Tusk mimowolnie pokazał, w jaki sposób sprawuje rządy? "Będziemy wpływać na sądy, policję i prokuraturę"
2013-08-20 18:48:34
Pobicie meksykańskich niewiniątek przez wściekłą hordę chorzowskich kiboli (taki obraz przedstawiają wciąż główne media) to dla rządu idealna pożywka. Po pierwsze - przez wiele dni mamy kolejny temat zastępczy. Po drugie - Donald Tusk i spółka dostaje kolejny pretekst, by jeszcze brutalniej walczyć z nienawidzonym przez siebie środowiskiem kibiców. I tę walkę szef PO zapowiada tak zdecydowanie, że może się to obrócić przeciwko niemu.
Już dzień wcześniej wygłupił się minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, który był zdziwiony, jakim cudem kibole ze Śląska zostali wpuszczeni na plażę w Gdyni. Jeszcze chwila i pewnie zażądałby oznakowywania kibiców niczym Żydów w Trzeciej Rzeszy. Oczywiście wszystko przy akompaniamencie prorządowych mediów. Środowiska "Gazety Wyborczej" i tym podobnych często zarzucają swoim oponentom, że chcą "dzielić", "stygmatyzować", "wytykać palcami", tymczasem same właśnie to cały czas robią ze zdwojoną siłą.
Teraz do akcji wkroczył Tusk, którego przemowa okazała się jego kolejną kompromitacją. Momentami premier zapędzał się tak bardzo, że był zbyt szczery. - Będziemy starali się wpłynąć zarówno na policję, jak i prokuraturę i, w ramach naszych możliwości, na sądy, aby przede wszystkim surowo i możliwie natychmiast karać tych, którzy używają przemocy - mówił Tusk, rozwiewając wszelkie złudzenia odnośnie tego, czy władza sądownicza może być w Polsce niezawisła. Ba, premier tym zdaniem w zasadzie podważył całą istotę demokracji i trójpodziału władzy!
Skorzystał również z okazji, by usprawiedliwiać często skandaliczne zachowanie policji względem kibiców i od razu z góry usprawiedliwić działania jeszcze ostrzejsze. - Na stadionach trzeba walczyć metodami skutecznymi, co czasami oznacza metody brutalne. Kiedy policja używa metod twardych, czyli przymusu bezpośredniego, powinno to być także chronione w oczach opinii publicznej i akceptowane wtedy, kiedy jest to niezbędne - zapowiedział. Prorządowi dziennikarze niniejszym otrzymali wytyczne, jak mają przedstawiać różnego rodzaju "interwencje".
- My i tak będziemy to robić, ale będziemy skuteczniejsi, jeśli uzyskamy pomoc od mediów i innych instytucji - jeszcze raz podkreślił Tusk. W przypadku większości mediów nie jest to żadna prośba o "pomoc", tylko oficjalny "prikaz". Ma być jeszcze większa nagonka, bo inaczej mogą skończyć się reklamy zlecane przez rząd lub spółki powiązane ze skarbem państwa, a na przykład dla "GW" to dziś już podstawa bytu.
Miło, że przy takiej okazji ktoś się zaczem zagalopuje, dzięki czemu wychodzi szydło z worka. Teraz jeszcze pięć artykułów ostrzegających, że w Polsce "odradza się faszyzm" i czekamy do następnego incydentu, który można rozdmuchać do absurdalnych rozmiarów.
Z przemowy Tuska wyłania się dość specyficzny obraz: kibole to dziś jeden z głównych problemów tego kraju, bandyci chodzą po ulicy wyłącznie w szalikach. A to nie tylko bandyci, ale również faszyści/patrioci, więc trzeba z nimi walczyć podwójnie, odczłowieczyć ich i koniec końców lud nawet przyklaśnie, gdy zacznie się ich masowo zapuszkowywać. Wtedy kraj będzie wreszcie mlekiem i miodem płynący, wszystkie problemy znikną, Niemcy i Rosja będą nas zawsze chwalić (bo już nigdy nie upomnimy się o swoje), minister Rostowski wreszcie rozróżni księgowość wirtualną od realnej, bezrobocie stanie się pojęciem teoretycznym, a autostrad będą nam zazdrościli nawet Amerykanie. Do boju!
Przemysław Michalak
źródło:
2x45.com.pl/aktualnosci/21182/donald-tusk-mimowolnie-pokazal-w-jaki-sp...