Juz nie dlugo, poczekajcie... wszystko wroci do normy...
Porozmawiajmy o Szwecji.
Szwecja była kiedyś białym krajem, była bezpieczna, ułożona, szczęśliwa i produktywna. Warto wspomnieć, że ponad 10 lat temu brytyjska gazeta "The Guardian" zadeklarowała, że Szwecja jest "najszczęśliwszą społecznością jaką ten świat kiedykolwiek widział". Oczywiście 10 lat temu problemy, które trawią dzisiejszą Szwecję dopiero się wykluwały.
Dzisiaj Szwecja nie jest już białym krajem. Nikt dokładnie nie wie ilu kolorowych mieszka w kraju na dzień dzisiejszy, ponieważ statystyka i spisy bazujące na pochodzeniu są nielegalne, mimo to szacuje się, że „_kolorowa mniejszość_” stanowi od 17 do 25 procent populacji Szwecji. W trzech największych miastach – Sztokholmie, Gothenburgu i Malmo- kolorowi przekraczają 40% mieszkańców, a w Malmo liczba ta przekracza 60 procent! Konsekwencje są okropne. Malmo jest strefą działań wojennych pomiędzy etnicznymi gangami, morderstwa i gwałty są tam na porządku dziennym. Edukacja leci na łeb, na szyje, ponieważ kolorowi wypierają białych w szkołach, a 9 na 10 z nich ma problem z ukończeniem szkoły podstawowej.
W 1963 roku Szwecja z populacją nieco powyżej 7 milionów miała tylko 8 morderstw. Jest to najniższy wskaźnik ze wszystkich krajów o takiej populacji w historii ludzkości. Tylko kraje takie jak Islandia (320 000 mieszkańców) i Wyspy Owcze (40 000) miały podobne wyniki, z brakiem morderstw przez wiele dekad. Dzisiaj, jedynie 50 lat później Szwecja ma setki morderstw każdego roku, z czego ponad 80% z nich jest popełniana przez kolorowych.
Wskaźniki narodzin są poniżej poziomu wymiany, a przypływ nie-białych przekracza 100 000 każdego roku – przeciętne Szwedzkie miasto ma populację 40 000. Etniczni Szwedzi są często wysiedlani, by umożliwić zamieszkanie w ich miejscu kolorowych uchodźców. Urząd imigracyjny skupuje zamki, budynki historyczne, hotele, pałace, by gościć tam emigrantów, a całe skandynawskie państwo zarządzane przez socjalistów rozpada się pod ciężarem emigrantów spoza Europy.
Jak do tego doszło? Co się stało?
Wszystko rozpoczęło się w roku 1964, kiedy żyd, ocalały z Holokaustu – David Schwarz opublikował artykuł w jednym ze szwedzkich dzienników, DN, w którym otwarcie skrytykował problemy cudzoziemców w Szwecji i żądał bardziej tolerancyjnej polityki otwartych granic. David Schwarz został dobrym przyjacielem i doradcą szwedzkiego premiera, Olofa Palme, i miał znaczący wpływ na zmianę polityki, według której Szwecja miała zostać multikulturalnym krajem. Tego samego roku Schwarz opublikował książkę a właściwie „badanie” w której popierał imigrację, a książka ta posłużyła jako fundament zmian w prawie.
Media w Szwecji są w posiadaniu 3 koncernów medialnych (działające jako rodzinny biznes): Bonnier, żydowska rodzina posiadająca gazety DN, Expressen, Sydsvenska Dagbladet, GT, Dagens Industri – dodatkowo ma praktycznie monopol na rynku wydawniczym, drugą jest żydowska rodzina Hjörne, mająca w posiadaniu prawie wszystkie lokalne gazety w kraju, a trzecim Norweski koncern Schibsted, który jest finansowany i należy do żydowskiego banku Goldman-Sachs.
Największą siecią telewizyjną jest państwowe SVT, finansowana z pieniędzy podatników, w założeniu jest obiektywna, ale w rzeczywistości jest częścią tego samego, liberalnego, anty-białego establishmentu co reszta szwedzkich mediów.
Drugą największą siecią telewizyjną jest TV4, należąca do wcześniej wymienionej, żydowskiej rodziny Bonnier, prezesem TV4 jest Żyd Jan Scherman.
W Szwecji działa fundacja EXPO, zajmująca się tropieniem rasistów i wspieraniem multi-kulti. Założona została przez grupę komunistów i lewackich ekstremistów, jednym z których jest żydowska osobowość medialna i gospodarz programu telewizyjnego Robert Aschberg – którego dziadek był szwedzko-żydowskim bankierem finansującym rewolucję bolszewicką w Rosji, i został nagrodzony łupem z rosyjskich kościołów splądrowanych przez żydowskich bolszewików po zakazie praktykowania religii.
Więc jesteśmy tutaj, w 2014 roku, w pięknym, produktywnym kraju zrujnowanym przez żydowskich gangsterów, i „kolorowych emigrantów”. Jak szwedzka populacja reaguje na tą rasową i narodową katastrofę? Organizują protesty, aby obalić rząd? Szykują się do wojny domowej?
Może wysadzają siedziby mediów, albo zatruwają wodociągi wielkich miast?
Nie, po prostu odsuwają się coraz dalej od kolorowych mieszkańców i jeszcze mają czelność głosować na Partię Feministyczną w wyborach do europarlamentu, dając im jedno miejsce do reprezentowania mojego kraju! Partia która chce obalić państwo i jego granice, usunąć wojsko i prawnie wprowadzić płciowe i rasowe parytety do każdego aspektu ludzkiego życia.
Jestem wystarczająco stary, żyłem w tym kraju gdy był wciąż biały. Jestem wystarczająco stary, aby być świadkiem tego, czym się stał. Jestem również odpowiednio stary, aby wiedzieć, że nie ma już nadziei.
Szwecja mojej młodości zniknęła, i nigdy nie wróci.
Autor anonimowy, 2014, tłumaczenie frutson
Ponad 10 tysięcy mieszkańców Drezna wyszło na ulice, aby wziąć udział w manifestacji, która jest protestem przeciwko islamizacji Zachodu.
Jak pisze portal naTemat.pl poniedziałkowa manifestacja była kolejną, która okazała się frekwencyjnym sukcesem. Zorganizował ją prawicowo-populistyczny sojusz Pegida - Patriotyczni Europejczycy przeciwko Islamizacji. Uczestników wsparli politycy eurosceptycznego ugrupowania Alternatywa dla Niemiec (AfD).
Demonstracje orgazniowane są co tydzień w innym mieście. Liczba uczestników tych marszów stale rośnie. Jak pisze naTemat.pl Jednym z powodów jest wzrost liczby uchodźców z Syrii i Iraku, którzy przyjeżdżają do Niemiec. W tym roku ich liczba ma przekroczyć 200 tys.
Tradycyjna szwedzka otwartość na uchodźców stanęła pod dużym znakiem zapytania. Przez kwestię imigracji właśnie upadł rząd, w siłę rośnie neonazistowska partia wzywająca do delegalizacji islamu, a obywatele zaczynają mieć dość napływających w rekordowym tempie Arabów. Wyjaśniamy, dlaczego wzorcowy model multi-kulti drży w posadach.
1. WYBORY PRZEZ IMIGRANCKI SZANTAŻ
Przed tygodniem w największym skandynawskim kraju doszło do wydarzenia bez precedensu. Antyimigranccy Szwedzzcy Demokraci wymusili dymisję gabinetu socjaldemokratycznego premiera Stefana Loefvena i doprowadzili do tego, że obywatele po raz pierwszy od 1958 roku pójdą do przyspieszonych wyborów.
Poszło o ustawę budżetową – populiści powiedzieli: "zagłosujemy za projektem tylko wtedy, gdy rząd zgodzi się na radykalne zmniejszenie liczby imigrantów - najlepiej o 90 proc.". Jako że Loefven odmówił, a poparcie SD było niezbędne (bo rząd jest mniejszościowy), nie pozostało nic innego, jak rozpisać nowe wybory.
„Wyjątkowy kryzys. Nic już nie będzie tak samo” – napisał na Twitterze były minister spraw zagranicznych Szwecji Carl Bildt. Ma rację. Krainę tolerancji czeka trzęsienie ziemi.
2. SIŁA KSENOFOBÓW
Politycznym zwiastunem tego trzęsienia jest właśnie pozycja Szwedzkich Demokratów, ultraprawicowej partii, która powstała pod koniec lat 80., ale dopiero w ostatnich latach zyskała nadzwyczajną sympatię wyborców. Kiedy po wyborach z 2010 roku jej politycy po raz pierwszy znaleźli się w parlamencie (20 miejsc), to był szok. Dziwiono się, że w tak otwartym kraju sukcesy może święcić ugrupowanie o nazistowskich korzeniach, którego działacze nie kryją rasizmu i fotografują się ze swastykami.
Ale to był tylko skromny początek. Cztery lata później SD zdobyło już 12,9 proc. głosów (ponad dwa razy więcej niż poprzednio) i okazało się największym zwycięzcą wyborów. Nikt nie ma wątpliwości, że tajemnica powodzenia tkwi w antyimigranckim przekazie. Populiści przekonują, że nadmiar uchodźców rujnuje państwo, że islam trzeba zdelegalizować, a wyznawców tej religii deportować z kraju.
To się opinii publicznej podoba, mimo że większość mediów i polityków uważa członków SD za rasistowskich oszołomów. Szwedzi obserwują, co dzieje się w ich sąsiedztwach, a ze szczególnym niepokojem zwracają uwagę na to, jak zmieniają się statystyczne słupki.
3. REKORDY TOLERANCJI
Te opisujące imigrację stawiają ich państwo w roli ewenementu na światową skalę. Szwecja zajmuje pierwsze miejsce w gronie państwo OECD pod względem liczby azylantów na milion mieszkańców (5,7 tys.). Jest także drugim państwem w Europie jeśli chodzi o liczbę obywatelstw nadawanych imigrantom.
10 mln - liczba ludności Szwecji;
200 - reprezentanci tylu narodowości tam mieszkają;
17 proc. - tylu mieszkańców ma obce pochodzenie;
Ostatnie kilka lat to bicie kolejnych rekordów. Dwa lata temu Szwedzi przyjęli rekordowe 100 tys. gości (prawie 20 proc. więcej niż rok wcześniej). W 2013 – 86 tys., z czego wielu to uchodźcy z Syrii.
Napływ Syryjczyków ma w kontekście antyimigranckich nastrojów szczególne znaczenie. W mediach podawano ostatnio przykład miasta Sodertalje na południu o Sztokholmu. Na 90 tys. mieszkańców 30 tys. to przybysze z Bliskiego Wschodu. Nie ma znaczenia, że głównie m.in. syryjscy chrześcijanie.
4. SŁABSZE PAŃSTWO OPIEKUŃCZE
Szwedzi nie stali się sceptyczni wobec imigrantów tylko ze względu na różnice kulturowe czy z powodów ideologicznych. Kilkadziesiąt lat temu, kiedy formułowano politykę otwartości i tolerancji, bezrobocie w kraju było minimalne, a gospodarka rosła w siłę. Stąd łatwo było przyjmować uchodźców z Bośni, Iraku czy Somalii. Teraz, szczególnie po kryzysie finansowym, nie jest tak różowo. Bezrobocie na poziomie 8 proc. (niskie, ale wyższe niż przed kryzysem), spowolniony rozwój gospodarczy, deflacja...
Do tego dochodzą złowieszcze prognozy. Jedna z nich, którą upodobały sobie prawicowe portale, głosi, że w ciągu 15 lat "Szwecja stanie się krajem trzeciego świata", słabszym gospodarczo niż np. Bułgaria. Powód? Ściąganie do kraju imigrantów z najbiedniejszych i najbardziej zacofanych regionów. Oczywiście to bzdura, co udowodnił np. dziennikarz portalu Forsal.pl, ale działa na wyobraźnię obywateli.
Nie bez znaczenia jest również to, jak przyjezdni radzą sobie na szwedzkim rynku pracy. Problemem nie jest tutaj to, że dzieci imigrantów wychowują się na ulicy i nie odbierają wykształcenia. Przeciwnie, imigranci są zazwyczaj dobrze wykształceni - to doktorzy i inżynierowie. Tyle że w Szwecji pracują jako kierowcy taksówek czy sprzątacze. Jak podaje OECD, "wskaźnik nadkwalifikacji zawodowej" jest w tym kraju wysoki, znacznie wyższy niż unijna średnia. M.in. dlatego ryzyko bezrobocia w przypadku uchodźcy jest dwukrotnie wyższe niż u "miejscowego".
5. STRACH PRZED ISLAMEM
Tak jak w innych państwach, które prowadzą liberalną politykę imigracyjną, tak i tu na celowniku najczęściej lądują muzułmanie. Pisałem o tym, jak francuska Marsylia przekształca się powoli w "pierwsze islamskie miasto" w Europie. Muzułmańskie gangi, strefy zakazane dla białych, wezwania do wprowadzenia szariatu – Szwecja też to zna. I się boi.
W lutym głośno było o tym, że szwedzka policja wskazała 55 obszarów na terenie kraju, które kontrolowane są przez islamskie grupy przestępcze. Panuje w nich bieda i przemoc.
W Szwecji mieszka około 350 tys. muzułmanów.
W ubiegłym roku media rozpisywały się o zamieszkach w Sztokholmie, w których brali udział imigranci, głównie z Somalii, Turcji i krajów Bliskiego Wschodu. Demolowali budynki, podpalali samochody, terroryzowali mieszkańców, ścierali się z policjantami.
Jest też kwestia terroryzmu. Pojawiają się informacje, że w Szwecji działają uśpione komórki ISIS. We wrześniu udaremniono dwa zamachy, które mieli przeprowadzić radykalni islamiści.
6. CO DALEJ?
Przede wszystkim jest pewne, że kwestia imigracji będzie dyskutowana przez szwedzkich polityków częściej niż dotychczas. Szwedzcy Demokraci domagają się, by przy okazji marcowych wyborów zorganizowano referendum, z pytaniem, czy zamknąć drzwi przed przyjezdnymi. To mało prawdopodobne, czego nie można powiedzieć o ewentualnym wyborczym sukcesie SD. Dziś sondaże dają tej partii około 17 proc.. poparcia. Taki wynik zwiastuje nadchodzącą rozprawę z mitem "raju dla imigrantów".
Imigrantom we Włoszech nie smakuje makaron
Przedstawiciel włoskiej policji powiedział, że protest imigrantów przeciwko “monotonnej” włoskiej kuchni to „brak umiaru”, zwłaszcza, że tysiące Włochów głoduje.
Grupa 40 ubiegających się o azyl uchodźców w ośrodku w prowincji Veneto przez dwa dni odmawiała jedzenia serwowanego im makaronu z sosem pomidorowym, chlebem i jajkami i domagała się posiłków z kuchni ich własnych krajów.
Aby wzmocnić swój protest zablokowali ulicę drewnianą ławką, położyli talerze z obiadem i torby z ubraniami na ziemi i zagrozili, że opuszczą ośrodek. „My nie jemy takich rzeczy”, oznajmili.
Wcześniej uchodźcy, którzy przebywają w ośrodku od czterech miesięcy, przedziurawiali opony w samochodach pracowników placówki, protestując w ten sposób przeciwko złym warunkom życia.
Jak donosi gazeta, protest ten był podobny do tych z ośrodków w Pozzallo na Sycylii i w Rzymie i podobnie częściowo spowodowany „nudą”, ponieważ przebywający tam uchodźcy „nie wiedzą co ze sobą robić”.
Policja rozprawiła się z protestem i imigranci zaczęli jeść serwowane im posiłki, ale Antonio De Lieto, szef Libero Sindicato di Policia, organizacji non profit reprezentującej pracowników policji państwowej, powiedział portalowi The Local, że ich działanie to „brak umiaru”. „Tysiące Włochów żyję w ubóstwie i nie je nawet jednego posiłku dziennie, a co dopiero dwa lub trzy” – dodał.
„Oni nie narzekają, że jedzenie jest niesmaczne, tylko że nie jest to kuchnia z ich własnych krajów. Ale kiedy jesteś gościem w czyimś domu, jesz to, co podaje ci gospodarz, prawda? Gdy sam byłem goszczony w Anglii nie oczekiwałem, że będę jadł spaghetti”.
Imigrant z Gambii, który przebywa w ośrodku na obrzeżach Rzymu od prawie roku, powiedział The Local, że jedzenie, którego podstawą jest makaron „nie jest dobre” i że niektórzy spośród uchodźców zaczęli przygotowywać swoje własne posiłki. „Potrzebujemy posiłków z naszych krajów” – powiedział. Człowiek ten, który zapłacił 4000 euro przemytnikowi za podróż do Włoch, powiedział, że spędza dni podróżując po stolicy autobusami.
„Nie chcę się obijać w ośrodku przez cały dzień. Nie mogę pracować, a nawet gdybym mógł, zbyt dużo Włochów także szuka pracy. Kiedy tylko dostanę swoje dokumenty, chcę wyjechać gdzie indziej, może do Niemiec lub Holandii.”