Różnica między gejem a pedałem
Tematyka homoseksualizmu jest już tak wyeksploatowana i rozdmuchana, że ten wpis może wydać się strzałem w stopę i żałosną próbą zwrócenia na siebie uwagi, ale jaki byłby ze mnie hejter jeśli nie dorzuciłbym i tutaj swoich trzech podszytych nienawiścią oraz pogardą groszy. Wbrew pozorom nie jestem aż tak wielkim przeciwnikiem stawiania pionka w odbycie jak może się wydawać, za to szczerze gardzę pedalstwem i już spieszę z wytłumaczeniem mojego postrzegania tego zagadnienia. Najlepiej będzie gdy opiszę to na przykładzie geja oraz pedała (lesbijki pomijamy, bo powszechnie wiadomo, że dwie pieprzące się laski są spoko – oczywiście przyjmując, że obie są ładne).
Pewnie w chwili gdy piszę ten tekst niejedna para gejów radośnie wali się w dupę w domowym zaciszu przy romantycznej muzyce, będąc na swój popierdolony sposób szczęśliwymi. Czy mnie to przeszkadza? Oczywiście, że nie, bo dopóki nie muszę mieć z tym styczności i dopóki nikt nie próbuje mi wepchnąć swojej tęczowej radosnej ideologii niczym chuja na siłę – dopóty jest ok. Za to pedał w tym momencie szykuje transparenty i szyje kolorowe szmaty na kolejną demonstrację. Pedał maszeruje ulicami z bandą innych pedałów zakłócając porządek, próbując obwieścić całemu światu jak bardzo walenie się w dupę jest piękne, uśmiechnięte i kolorowe, przy okazji robiąc z siebie ofiarę losu napiętnowaną przez złych heteroseksualnych neonazistów. Właściwie bycie heteroseksualnym wystarcza żeby zostać nazwany naziolem. Manifestowanie pedalstwa jest ok, ale spróbuj krzyczeć, że jesteś heteroseksualny – czeka Cię proces Ty pieprzony zacofany hitlerowcu, ciemnogrodzie jebany. I tu nie chodzi o to, że oni są w mniejszości i muszą walczyć o swoje prawa, bo gdyby tylko chcieli mogliby żyć bez przeszkód w swojej sypialni.
Pedały w polityce i mediach – oczywiście – tam też są. A to dlatego, że stworzył się wokół tego świetny biznes. Pedalstwo wlewa nam się do domu wszelkimi możliwymi sposobami, a tolerancja jest przecież taka europejska i modna, więc każdy sprzeciw wiąże się z obrzuceniem kamieniami i naklejeniem na nas etykiety co najmniej nacjonalisty. Sprawa jest o tyle poważna, że tęczowi są pokazywani jako otwarci i uśmiechnięci szczęśliwi ludzie z opozycją wśród złych, plugawych i zacofanych heteroseksualistów którzy nie dają żyć biednym, bogu ducha winnym homosiom. Doszło do tego, że tematykę podłapały partie polityczne, które wcielają w swoje szeregi różnych dziwaków i obojniaków, żeby tylko popłynąć na fali tęczy. O kogo chodzi nie muszę i nie chcę mówić, bo w obecnej Polsce mamy wolność wypowiedzi, ale wolność po wypowiedzi już niekoniecznie, jeszcze ktoś mi samobójstwo popełni…
Wracając do porównań to naszła mnie kiedyś taka myśl – a co będzie kiedy zostanę ojcem? Nie miałbym wielkiego problemu gdyby mój kilkuletni syn zapytał o parę gejów którzy mieszkają ze sobą lub nawet chodzą za rękę. Odpowiedziałbym, że robią tak bo tak wybrali i podoba im się to. Ale sytuacja jest inna gdy widzi się kolorowy pochód obleśnie (nie)ubranych i sugestywnie zachowujących się podludzi z naklejonymi uśmiechami na mordach od którego bije przekaz “Jesteśmy szczęśliwi, mili, lepsi wśród szarego tłumu zacofanych i złych hetero” – to już jest indoktrynacja dla młodego (i niestety nie tylko) młodego umysłu. Tolerancja – jakże piękne i doniosłe słowo powtarzane przez europejczyków. Tylko dlaczego mam tolerować coś co próbuje wepchnąć mi się w moją codzienność i dlaczego ta tolerancja należy się tylko pedałom, a nigdy odwrotnie?
Homoseksualizm był jak świat światem i będzie nadal, geje i lesbijki będą sobie żyć jak normalni ludzie, po których nawet nie będzie widać ich preferencji, ale pedalstwo to coś złego, coś czemu tolerancja się nie należy.
Żródełko