18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 8:00
📌 Wojna domowa w Syrii 2024 Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:31

#początki

Urodzony 17.08.1890 r. w Ulanowie w rodzinie mieszczańskiej, syn Tomasza i Julii. Po ukończeniu piątego roku życia został wzięty na wychowanie przez wuja Józefa Wojtanowskiego z Tarnobrzegu. W latach 1900–1908 uczęszczał do Cesarsko-Królewskiej Szkoły Realnej w Tarnobrzegu. Przez kolejne 4 lata studiował na Wydziale Budowy Maszyn Politechniki Lwowskiej. Był jednym z założycieli Związku Awiatycznego Studentów Politechniki Lwowskiej.

mjr pil. inż. Stefan Bastyr:



Dnia 1.08.1914 r. powołany został do armii austriackiej. Pierwsze miesiące trwania I Wojny Światowej służył w artylerii biorąc udział m.in. w bitwie pod Kraśnikiem. W dniu 1.02.1915 r. na własną prośbę został przeniesiony do lotnictwa jako obserwator. Od 1.11.1915 r. służył w Arsenale Lotniczym w Wiedniu, a następnie w 5 i 10 Parku Lotniczym. W trakcie służby w lotnictwie ukończył szkołę pilotów w Sarajewie oraz szkołę pilotów myśliwskich w Campo Formido. Dnia 1.05.1918 r. awansował do stopnia porucznika i został wysłany na front włoski w składzie 37 kompanii lotniczej (Flik 37/P).

Por.-pilot Stefan Bastyr przy samolocie Hansa-Brandenburg we Lwowie:



Do Wojska Polskiego wstąpił 1.11.1918 r. we Lwowie. Następnego dnia, już po rozpoczęciu walk polsko–ukraińskich, wraz z innymi lotnikami (ppor. obs. Władysławem Toruniem, por. pil. Eugeniuszem Rolandem i por. obs. Januszem de Beaurain) zajął oraz zabezpieczył lotnisko wraz z parkiem lotniczym na Błoniach Janowskich, którego komendantem został wyznaczony przez Naczelną Komendę Obrony Lwowa w dniu 6.11.1918 r. Dzień wcześniej odbył pierwszy lot bojowy w historii lotnictwa polskiego, podczas którego wraz z por. obs. de Beaurain, z samolotu Hansa-Brandenburg C I (lub Oeffag C II) obrzucili bombami oddział ukraiński znajdujący się w rejonie dworca lwowskiego. W trakcie walk polsko–ukraińskich codziennie wykonywał loty bojowe. Wraz z por. Stefanem Stecem i por. Władysławem Toruniem uznani zostali za jedną z najlepszych trójek operacyjnych w dziejach polskiego lotnictwa wojskowego.
W dniu 8.11.1918 r. (z por. obs. de Beaurain) wykonał lot ze Lwowa do Krakowa w celu zorganizowania pomocy wojskowej dla walczącego Lwowa. Wówczas to, wraz z kpt. pil. Romanem Florerem i por. pil. Stanisławem Jasińskim, po analizie posiadanych środków i sił podjęli decyzje o zorganizowaniu w Galicji pierwszych trzech polskich eskadr lotniczych (Bojowe Eskadry Lotnicze: I i III eskadra w Krakowie oraz II we Lwowie). Już 12.11.1918 r. zorganizował pierwsze loty grupowe. W okresie od 5-22.11.1918 r. wykonał najwięcej lotów bojowych spośród lwowskich pilotów II eskadry (łącznie 28).

Por. pil. Stefan Bastyr i por. obs. Janusz de Beaurain wykonali pierwszy start w kształtującym się dopiero państwie polskim. Oto ich portrety:



Dnia 22.11.1918 r. został awansowany na stopień kapitana oraz objął dowództwo nad Eskadrą Obrony Lwowa. Z dniem 1.04.1919 r. został dowódcą III Grupy Lotniczej oraz kierownikiem III Ruchomego Parku Lotniczego. Kpt. Bastyr był prekursorem wprowadzenia w lotnictwie polskim taktyki lotów grupowych. Na skutek braków sprzętowych podjął decyzję o uruchomieniu produkcji we Lwowie samolotów typu Brandenburg, łącznie udało się zbudować 10 maszyn. Były to pierwsze samoloty powstałe w wolnej Polsce. Jesienią 1919 r., za dotychczasowe zasługi w walce, Naczelny Wódz przyznał mu prawo dożywotniego noszenia odznaki pilota.

Stefan Bastyr pozuje do zdjęcia przy jednej z maszyn:



Odznaczył się szczególnie wspomagając polskie oddziały w walkach z formacjami ukraińskimi pod Dublanami w początkach grudnia 1918 r., a w 1920 r. w trakcie walk z bolszewikami wyróżnił się w wielu akcjach bojowych przeciwko kawalerii Budionnego, obronie Lwowa oraz w bitwie pod Brodami. W dniu 27.05.1920 r., jako szef lotnictwa 6 Armii, dowodził w powietrzu sześcioma kolejnymi atakami 3 dywizjonu lotniczego podczas ataków na pociągi pancerne stojące na stacji kolejowej Malewannaja i transporty wojskowe nieprzyjaciela. Następnie, wraz z lotnikami amerykańskimi z Eskadry Kościuszkowskiej, dokonywał intensywnych ataków na kawalerię bolszewicką.

Przy samolocie stoją, od lewej: kapitan Bastyr, porucznik Toruń i porucznik Roland:



3 maja 1919 roku liczna grupa na fokkerach pod wodzą Bastyra urządziła na cześć zwycięstwa rewię lotniczą nad Lwowem. Bastyr bardzo lubił pokazy lotnicze. Marzył o uprawianiu po wojnie akrobatyki samolotowej. Gdy nadarzyła się ku temu okazja, zawsze uczestniczył w pokazach. Będąc w Warszawie widział tragiczny wypadek, w którym pilot, wykonując pętlę, runą na ziemię. Powiedział wówczas do stojącego obok kolegi: "Oto los każdego lotnika". Kilka dni później padł ofiarą tego losu...

Tragiczny wypadek kpt. Bastyra na lotnisku Lewandówka we Lwowie:



Zdarzyło się to 6 sierpnia 1920 roku. Bastyr wzleciał nowo zmontowanym jednoosobowym samolotem typu fokker D. VII (nr 501/18) nad lotniskiem lwowskim, chcąc aparat ten wypróbować. Według relacji widzów lot był piękny, obserwowano go z dala, zwłaszcza że kapitan Bastyr, wzbiwszy się wysoko, wykonał z precyzją tzw. louping (rodzaj kozła). W chwili, gdy miał już opaść na lotnisko i jeszcze raz podszedł do wykonania loupingu, nagle samolot z błyskawiczną prędkością runął z niezbadanych przyczyn prostopadle ku ziemi. Istniała opinia, że Bastyr, mający kłopoty z sercem, zemdlał za sterem. Skutki były przerażające. Bastyr zginął na miejscu. Z samolotu została bezkształtna masa. Wieść o wypadku wstrząsnęła Lwowem. Brat Bastyra, pracujący w parku lotniczym, dostał szoku. Na miejsce wypadku zbiegły się setki ludzi, nie chciano wierzyć, że legendarne Orlę nie żyje.

Nad grobem Stefana Bastyra przemawia generał Wacław Iwaszkiewicz:



W niedzielę 10 sierpnia 1920 roku, kiedy do Lwowa zbliżała się armia Budionnego, w dramatycznej atmosferze odbył się pogrzeb Bastyra. Zwłoki wyprowadzono z kaplicy Boimów. Liczne oddziały piechoty i kawalerii zgromadziły się na ulicach Halickiej i Batorego, a przed kaplicą zajęli miejsca generał Wacław Iwaszkiewicz, szef sztabu pułkownik Edmund Kessler, generał Robert Lemezan-Salins, komendant Małopolskich Oddziałów Armii Ochotniczej pułkownik Czesław Mączyński, członkowie misji koalicyjnej, korpus oficerski wszystkich formacji wojskowych, lotnicy, tłumy publiczności, które zalegały też sąsiednie ulice. Modły w kaplicy odprawił arcybiskup Józef Bilczewski, zwłoki eskortował na cmentarzu Obrońców Lwowa infułat ksiądz Zajchowski w asyście duchowieństwa i kleru. Trumnę wieziono na cmentarz na samolocie typu fokker zamienionym w żałobny rydwan i zaprzężony w trzy pary czarnych koni. Mowę pożegnalną nad otwartą mogiłą wygłosił kapitan Baca, podnosząc zalety żołnierskie i bohaterstwo zmarłego w czasie obrony Lwowa.

Grób Stefana Bastyra na Cmentarzu Obrońców Lwowa:



Dnia 8.09.1922 pośmiertnie odznaczony został Orderem Virtuti Militari V klasy (nr 2930) za odwagę w boju oraz niezmordowaną pracę organizatora i wybitnego technika lotniczego. W trakcie swej służby wojskowej odznaczony został również: w armii austriackiej Krzyżem Żelaznym II klasy, w Wojsku Polskim czterokrotnie Krzyżem Walecznych, Krzyżem Niepodległości, Krzyżem Obrony Lwowa, Orderem Odrodzenia Polski, Polową Odznaką Pilota.

Obecny wygląd mogiły mjr pil. inż. Stefana Bastyra na Cmentarzu Orląt Lwowskich:

Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany
Stefan Stec urodził się 25 listopada 1889 we Lwowie. Po ukończeniu Politechniki Lwowskiej z dyplomem inżyniera marzył o rozpoczęciu pracy zawodowej. Stało się jednak inaczej- po wybuchu wojny został wcielony do armii austriackiej i znalazł się w oddziale saperskim.



1 listopada 1915 r. przyjęto go do szkoły lotniczej w Wiener-Neustadt. Po jej ukończeniu otrzymał przydział jako obserwator do eskadry wywiadowcze- Flik 3. Przez dwa lata wykonał wiele lotów bojowych zdobywając sławę specjalisty od zdjęć lotniczych (szczególnie cenne zdjęcia zrobił w czasie ofensywy Kiereńskiego na froncie wschodnim, wiosną roku 1917).

Pierwsze zwycięstwo powietrzne odniósł 2 września 1917 strącając koło wsi Monasterzyska rosyjskiego Nieuporta. Stec leciał wtedy samolotem Hansa-Brandenburg C.I, którego pilotem był K. Heran.

Na początku 1918 r. Stec ukończył kurs pilotażu, otrzymując odznakę pilota (nr 1206/1918), następnie kurs pilotażu myśliwskiego i 1 maja 1918 został przydzielony do swojej dawnej eskadry, przeformowanej na myśliwską Flik 3/J. Latał w niej na myśliwcach Albatros D.III (Oef) na froncie austriacko-włoskim, bazując głównie na lotnisku Romagnano.

Pierwszy lot bojowy wykoanł 4 maja, a trzy dni później stoczył pierwszą walkę z włoskimi SVA, z której przywiózł... kilka dziur w kadłubie. W następnych dniach stoczył kolejne pojedynki, jednak nie odnotował żadnego sukcesu.

[Drugie zwycięstwo powietrzne[/b] odniósł 28 czerwca 1918 r. gdy w rejonie Val del Conceci zestrzelił włoski samolot. latał wtedy jako dowódca Flik 9J (funkcję tę sprawował czasowo od 17 czerwca do 4 lipca). Później powrócił do macierzystej jednostki- Flik 3J.
Steca wysoko cenił dowódca jednostki Friedrich Navratil, który najczęściej za skrzydłowych miał dwóch Polaków: Steca i Petera.

16 lipca 1918 r. ci trzej piloci stoczyli walkę z Hanriotami HD-1 z włoskiej 72. Squadriglii w rejonie jeziora Garda, a 10 sierpnia zestrzelił swój trzeci samolot nad Monte Pasubio. W służbie austriackiej odznaczony został m.in. Orderem Żelaznej Korony III klasy z dekoracją wojenną, 2 razy Srebrnym Medalem za Odwagę oraz pruskim Krzyżem Żelaznym II klasy. Zacięta walka zakończyła się sukcesem lotników austro-węgierskich (dwóch Polaków i Chorwat) - każdy z nich strącił po jednym samolocie. Do końca sierpnia konto Steca wzrosło do 9 zwycięstw powietrznych. Sam trzykrotnie był zestrzelony, raz jego samolot zapalił się i tylko dzięki dużemu szczęściu Polak ocalił życie.

W połowie października 1918 r. Stec został wezwany przez POW (której był członkiem już od kilku miesięcy) do Lwowa. Na początku listopada 1918, gdy rozgorzały walki polsko-ukraińskie we Lwowie, Stec uczestniczył w walkach w mieście, po czym 6 listopada przedarł się na opanowane przez Polaków lotnisko Lewandówka, stając się jednym z pierwszych pilotów polskiej grupy lotniczej w tym mieście (tego dnia dotarł tam też Eugeniusz Roland). Jeszcze przed oficjalną datą odzyskania niepodległości, Stefan Stec wstąpił do nowo formującego się lotnictwa polskiego ze stopniem porucznik pilot. Pierwszy lot bojowy Stec wykonał 7 listopada z lotniska Lewandówka, bombardując stanowiska ukraińskie. 9 listopada wykonał pierwszy lot transportowy w Polsce z prof. Stanisławem Strońskim, w celu zorganizowania w Krakowie odsieczy dla Lwowa. Samolot ich wówczas został uszkodzony przez ogień przeciwlotniczy i Stec musiał lądować przymusowo pod Łańcutem. 15 listopada Stec wykonał lot z meldunkami dla Piłsudskiego do Warszawy. W listopadzie, do zakończenia walk w samym Lwowie, wykonał 19 lotów bojowych.

Na początku roku 1919 Stec wyjechał do Wiednia jako członek misji mającej zakupić sprzęt lotniczy. W kwietniu został dowódcą 7 Eskadry Lotniczej, która intensywnie brała udział w walkach z Ukraińcami. 29 kwietnia lecąc na Fokkerze D.VIII por. Stec napotkał trzy Ukraińskie samoloty. Nad Sokolnikami zaatakował Nieuporta i po krótkiej walce zestrzelił go. [/b]Było to pierwsze zwycięstwo odniesione w niepodległej Polsce.[/b] 10 maja w Starym Siole zniszczył ukraiński balon obserwacyjny.

Stec należał do inicjatorów przezbrojenia 7 Eskadry i utworzenia z niej jednostki myśliwskiej. Pod koniec roku 1919 został wysłany do Ecole Superieure d'Aeronautique w Paryżu gdzie uzyskał dyplom inżyniera lotniczego. W roku 1920 objął kierownictwo fabryki sprzętu lotniczego w III Departamencie Żeglugi Powietrznej Ministerstwa Spraw Wojskowych i pracował nad rozpoczęciem produkcji samolotów polskiej konstrukcji. Dzięki jego inicjatywie podjęto w Krakowie pod kierownictwem mjr. obserwatora pilota Torunia seryjną produkcję samolotów Brandenburg C-1 Phoenix

Niecałe trzy tygodnie przed śmiercią 23 kwietnia 1921 r. ożenił się z Zofią Opielińską.

Major Stefan Stec zginął 11 maja 1921 r. w wypadku lotniczym na lotnisku mokotowskim w Warszawie wykonując lot służbowy na samolocie Spad XIII C1. Pochowany został 14 maja na cmentarzu Powązkowskim.

24 listopada 1935 jego szczątki zostały ekshumowane i uroczyście pochowane we wspólnym grobowcu z kpt. Bastyrem i ppłk. Toruniem na Cmentarzu Obrońców Lwowa we Lwowie. Dnia 25 sierpnia 1971 r. grób został zniszczony na polecenie egzekutywy Miejskiego Komitetu Delegatów Mas Pracujących Lwowa. W trakcie profanacji i zrównywania z ziemią Cmentarza Obrońców Lwowa Maria Tereszczakówna (polska działaczka społeczna) wraz z grupą kilku innych osób, w celu ratowania szczątków polskich bohaterów pochowanych na tym cmentarzu przeniosła kilka ciał zasłużonych Polaków (oprócz Stefana Steca m.in. gen. Tadeusza Jordan-Rozwadowskiego, gen. Wacława Iwaszkiewicza-Rudoszańskiego, dowódcy obrony Lwowa z 1918 Czesława Mączyńskiego, arcybiskupa lwowskiego Józefa Teodorowicza, ks. Gerarda Szmyda, pozostałych twórców polskiego lotnictwa: Stefana Bastyra i Władysława Torunia) w inne miejsce pochówków, które w wyniku śmierci bezpośrednich świadków i wcześniejszego braku zainteresowania polskich instytucji do dnia dzisiejszego pozostają nieznane (z wyjątkiem miejsca pochówku biskupa Teodorowicza i ks. Szmyda).

Odbudowany grób Polskich lotników: Steca, Bastyra i Torunia na Cmentarzu Obrońców Lwowa :



W czasie I wojny światowej wykonał 264 loty bojowe, stoczył 40 walk powietrznych i zestrzelił na pewno 7 (podawane są także często dalsze 4 strącone samoloty oraz 2 balony, które nie znajdują jednak potwierdzenia w dokumentach).

Biało-czerwona szachownica namalowana na jego Fokkerze stała się pierwowzorem znaku polskiego lotnictwa wojskowego. W czasie służby we Flik 3/J podobne oznaczenie namalował na swoim Oeffagu, chociaż trzeba przyznać, że już w roku 1917 szachownice na swoich samolotach malowali Linke-Crawford, Gaweł i Tomicki...

Szachownica ta została przyjęta 1 grudnia 1918 roku rozkazem nr. 38 Sztabu Generalnego WP gen. Stanisława Szeptyckiego jako ujednolicony znak rozpoznawczy samolotów lotnictwa polskiego.

Odznaczony m.in. orderem Virtuti Militari, 3-krotnie Krzyżem Walecznych i Laurowy Wieniec Polowej Odznaki Pilota, Orderem Korony Żelaznej (Królestwo Italii), Medalem za odwagę (austro-węgry), oraz Krzyżem Żelaznym (Prusy)

Stefan Stec w kokpicie swojego Fokker D.VII/E.V nr 187/18 (s/n 2828) CWL 00.1.



inne ujęcie na ten sam samolot:



Stefan Stec w kabinie:

1984

Halman2018-09-18, 9:51

Uwaga, nakurwiam pierwszego e-maila z BBC micro!

Odnośnie do nadużywanego zwrotu 'gimbaza nie pamięta'

a................0 • 2014-04-24, 0:37
Nie sądziłem, że dożyję kiedyś czasów, kiedy... młodzież... o której miałem takie a nie inne zdanie... zacznie wspominać Hyper i XXI w... z rozrzewnieniem... i słowami "gimbaza tego nie pamięta"...

Mili Państwo, gimnazja są w Polsce od 1999 roku i to od tego roku zaczął się kryzys inteligencji (tak to delikatnie nazwijmy) wśród polskiej młodzieży. Chcecie usłyszeć, czego gimbaza nie pamięta?

* Przepisywania po nocach gier w basicu z Bajtka na ukrytym pod kocem Spectrum i modlenia się, żeby ojciec nie usłyszał, jak się potem nagrywało kod na kasetę.

* Pierwszej sieci IPX/SPX w stodole na działce, na trzech 486 DX2 zawiezionych rozpadającym się Maluchem 70 km od miasta. Był sylwester, ponaddwudziestostopniowy mróz, a trzech szaleńców tłukło w Blooda, Dooma i GTA I (w tym ciągle zrywało połączenie, ale i tak się grało). Zagryzania browaru chrupkami nesquika. Kolega zerwał przy wtyczce kabel drukarkowy, kiedy się o niego potknął? Siedzieliśmy 3 godziny i ręcznie zawijaliśmy przewody, próbując sobie przypomnieć kolejność. W końcu działa. Gramy dalej.

* Uczenia się języka z angielskiego Cartoon Network (polskiego wtedy jeszcze nie było) ze słownikami papierowymi w ręku. Radości z każdego zrozumianego kawału i rozkodowanej gry słownej.

* Słuchania z wypiekami na policzkach pierwszych MOD-ów, a później narkotyzowania się wręcz pierwszymi S3M-ami od Future Crew. Do dziś mam kolekcję, której słucham już na "empetrójce".

* Prowadzenia ukrytego kabla telefonicznego do szafy, żeby można było w ukryciu przed rodzicami napawać się pierwszymi dyskusjami w internecie (wówczas pisownia Internet była jedyną słuszną, a tak naprawdę jeszcze się jej w Polsce nie używało) na BBSach, do których dzwoniło się na przekazywane sobie potajemnie numery dostępowe (kto pamięta Malokę, ten miał zajebistą młodość).

* Dyskusji o poprawności języka i budowania całych skryptów cenzurujących wulgaryzmy na IRC-u; do dziś pamiętam tasiemcowe tyrady na temat wulgarności "zajebiście" - co ciekawe, dziś słowo jest w SJP PWN uznane za "pospolite"... ot, signum temporis. I wieczny ból dupy nt. co zrobić ze słowami "wymachuje" i "pierdoł(l)y".

* Walk o kanały na IRC-u i hegemonii ośrodków akademickich w tym temacie, która trwała do czasu, kiedy pierwsi z nas zaczęli dostawać pracę w firmach posiadających własne extranety (pozdrowienia dla chłopaków z Agory z tamtych czasów).

* Pisania configów do eggdropa, co później przerodziło się w nową pasję "nie dać się złapać Wardenowi" (kto pamięta bot-runy z Buriza Armor w D2, z naśmiewaniem się z szumnie głoszonych przez Blizza zabezpieczeń "nie do oszukania", ten też miał zajebistą młodość).

Tego, mili Państwo, "gimbaza nie pamięta". A nie jakichś Hyperów i innych bajerów... A jak przeczytałem o "Mini-Maxie", to złożyłem się jak maszynka do mięsa... Żeby wam galasy wyrosły, fałszywe dębowe liście jedne, bo gówno widzieliście, a nie stuletni las... Widzieliście to, co zaserwował Wam współczesny, XXI-wieczny świat. To, co jeden marketingowy kretyn z drugim podali Wam na tacy, a Wy łykaliście to jak gąsior kulki i zostaliście grzecznymi konsumentami.

Chcecie więcej? Vox populi zadecyduje, czy opiszę szczegółowo różne sytuacje w nowych wątkach.
Nutzz • 2014-04-24, 1:15   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (45 piw)
Ciągle wydaje mi się że 1994 w nicku znamionuje tak zwaną dzieciarnię... W końcu między 20 a 16, czy 16 a 12-latkiem to różnica kolosalna. A to nieprawda, przecież ten człowiek ma teraz 20 lat więc biorąc pod uwagę obecną różnicę między nami - to prawie rówieśnik - a będzie się to jeszcze bardziej równać. Gdzieś uciekło mi całe dziesięciolecie, gdzieś wcięło mi lata pomiędzy 2000 a 2010. Też macie takie uczucie?

Niemniej Alpha, wyskoczyłeś z tym... Doprawdy. Większość nawet Twojego pokolenia nie ma najmniejszego pojęcia o czym piszesz. Poza tym co to za 'zajebista młodość'? Wszystkie te rzeczy, które wymieniłeś w mniejszy lub większy sposób są powiązane z tym, czym tak bardzo teraz gardzę. Nie widzę tu przygód lat młodzieńczych, jedynie dłubaninę w sprzęcie i oprogramowaniu. Doprawdy, czy to jest aż tak warte wspominania? Owszem, czasem i ja wspomnę całe noce spędzone na grze z ciotecznym bratem w FiFę World Cup 98 (tą z dryblującym kurczakiem w menusach), ale nie jest to wspomnienie które w jakikolwiek sposób zdominowałoby moją młodość.

Piwo mogę postawić, ale chyba tylko jedynie za wspomnienie o Bloodzie, grze o której zapomniano a która na to z pewnością nie zasłużyła. Choć w pamięć zapadła mi bardziej, z wiadomych z resztą powodów (wiek) dwójka.

UFC 1

Suub2014-02-13, 8:48
Fragmenty pierwszej gali UFC z ciekawym komentarzem.



Angielski wymagany, a na harda chyba za lajtowe, ale co ja tam mogę wiedzieć

Ciężkie początki

c................r • 2013-09-07, 23:31
Rozmawia dwóch kolegów:
- Ciężko jest być pedofilem w dzisiejszych czasach???
- Z początku ciężko, ale później są święcenia...
Wpis zawiera treści oznaczone jako przeznaczone dla dorosłych, kontrowersyjne lub niezweryfikowane
Kliknij tutaj aby wyświetlić wpis

Ten, który oddał

f................n • 2013-05-05, 15:54
Jest to następna część historii o Al-Kaidzie. Odpowiada na pytania: kogo nazywano "tym, który oddał", dlaczego ludzie przestali ufać władzy i ku komu się zwrócili, czym się zajmowali przyszli przywódcy i jak doszli na stanowisko dowódców.

”Ten, który oddał”

W tym czasie, gdy na szczytach władzy toczyła się ta ideologiczna walka, Ayman al-Zawahiri był jeszcze nastolatkiem. Urodził się w Egipcie, w dzielnicy Maadi na przedmieściach Kairu. W młodości słuchał opowieści swojego wujka, który był bliskim przyjacielem Qutba. Opowiadał mu on o „wielkim Sayyidzie” i o tym, jak po odwiedzeniu go w szpitalu więziennym tuż przed jego egzekucją, dostał od niego jego osobistą księgę Koranu, która od tej pory była ich „największą relikwią po męczenniku”. Samo Maadi nosiło duże znamiona „zachodniego stylu życia”, w czasach kolonialnych była to bowiem dzielnica, w której mieszkało wielu Brytyjczyków, istniała tu także brytyjska szkoła i angielski klub, na podwórzu którego młody Ayman oglądał wieczorami filmy wyświetlane w kinie pod gołym niebem.

Wpływ wujka Aymana na niego był znaczący. Raz nawet zdarzyło się, że vice prezydent Egiptu, Hussein al-Shafei zatrzymał się przy idących drogą chłopcach – Aymanie i jego bracie i zaoferował im podwiezienie ich swoją limuzyną. Ayman spojrzał na niego i odrzekł, że „nie będą jechać tym samym samochodem, w którym jedzie ktoś współwinny zabójstwa prawdziwych muzułmanów (czyli Qutba)”. Już to wskazywało na wyjątkową determinację chłopca i mogło dawać wskazówki co do jego burzliwej przyszłości i do celu, jak wkrótce sobie wyznaczył: do zrealizowania niespełnionej wizji Sayyida Qutba.

Sam Zawahiri później wspominał: „Reżim Nassera myślał, że zadał śmiertelny cios ruchowi islamskiemu zabijając Qutba i jego towarzyszy”. W istocie to jeszcze w tym samym roku, w którym Sayyid Qutb został powieszony, młody Ayman pomógł w utworzeniu podziemnej komórki, której celem było obalenie rządu i utworzenie państwa islamskiego. Miał wtedy zaledwie piętnaście lat.

Wszyscy ci spiskowcy początkowo pochodzili ze szkoły w Maadi. Była to grupka pięciu studentów, która z czasem zaczęła się powoli rozrastać. Spotkania organizowano głównie w domach, jednak pomimo wielkich aspiracji każdy wiedział, jak niewiele może na razie zdziałać. W tym czasie w całym kraju zaczęły powstawać podobne tajne zgromadzenia, jednak były one zbyt zdezorganizowane, aby cokolwiek zdziałać ani też nie miały często pojęcia o sobie nawzajem, więc nie mogły dokonać niczego skoordynowanego. Wówczas nadeszła kolejna wojna z Izraelem. Był rok 1967.

Po wielu latach antyizraelskiej retoryki, Nasser w końcu zażądał wycofania wojsk ONZ z terenów Synaju. Zablokował również cieśninę Tirańską, aby powstrzymać dostawy do Izraela. Żydzi wówczas odpowiedzieli atakiem prewencyjnym, niszcząc w ciągu dwóch godzin całe egipskie siły powietrzne. Kiedy Jordania i Syria przystąpiły do wojny z Izraelem po stronie Egiptu, ich siły powietrzne również zostały zniszczone jeszcze tego samego popołudnia. W ciągu następnych paru dni Żydzi zajęli cały półwysep Synaj, Jerozolimę, Zachodni Brzeg Jordanu oraz wzgórza Golan całkowicie pokonując wojska państw arabskich. Był to psychologiczny moment przełomowy dla mieszkańców państw Bliskiego Wschodu. Szybkość i siła wojsk izraelskich ponownie upokorzyła Arabów, którzy byli pewni tego, że bóg jest po ich stronie. Klęska ta nie tylko pozbawiła ich części ich terytoriów i wojska, ale i wiary w swoich przywódców, w swoje państwa i w samych siebie. W wielu miejscach ponoszono krzyki, że przegrana w wojnie z tak malutkim krajem jak Izrael to wynik odwrócenia się Allacha od nich i że jedynym sposobem na przywrócenie tej łaski jest usunięcie świeckości i utworzenie państwa islamskiego.
Po raz kolejny Arabowie byli pewni, że odzyskać swoją świetność i przewodnictwo nad innymi narodami mogą jedynie przez całkowite oddanie się bogu. Zatem celem numer jeden stał się dla nich świecki rząd Gamala Nassera. W ten sposób pokonany zostałby „bliski wróg” – czyli świeckość wśród społeczności muzułmańskiej, podczas gdy „daleki wróg”, czyli zachód a w domyśle USA, mógłby poczekać w kolejce na swoją kolej w wojnie o dominację islamu.

Nasser jednak zmarł nagle w 1970 roku na atak serca. Jego następca, Anwar Sadat, szybko postanowił zawrzeć pokój z muzułmańskimi radykałami aby umocnić swoją władzę. Często nazywał się „wierzącym prezydentem”, chcąc w ten sposób uniknąć gniewu radykałów.
Zaoferował nawet układ – pozwoli wszelkim członkom stowarzyszeń nauczać w meczetach tak długo, jak długo będą się wyrzekać przemocy, w zamian prosząc o wsparcie w walce ze zwolennikami polityki zmarłego prezydenta i lewicą. Wypuścił nawet wielu radykałów z więzień, jednak był to straszliwy błąd, gdyż wielu z nich nienawidziło reżim Sadata tak samo, jak i reżim Nassera.

W październiku 1973 roku Egipt i Syria jednocześnie uderzyły na Izrael. Jednak wojska syryjskie zostały ponownie zniszczone, a Egipcjanie zdołali wycofać się tylko dzięki ochronie wojsk ONZ. Mimo wszystko Sadat uważał to za swoje zwycięstwo.

W tym samym czasie komórka Aymana al-Zawahiriego stale rosła i liczyła już około 40 młodych muzułmanów. W tym okresie również poszczególne tajne studenckie stowarzyszenia zaczęły nawzajem zdawać sobie sprawę o swoim istnieniu. W Kairze było pięć lub sześć takich stowarzyszeń, z czego prawie wszystkie miały mniej jak dziesięciu członków. Cztery z nich, w tym grupa Aymana, która była największa, połączyły się tworząc Jamaat al-Jihad, czyli Grupę Jihad, albo po prostu Al-Jihad. W tym więc okresie istniało „Bractwo muzułmańskie” i Al-Jihad, jednak mimo, iż cele obu tych organizacji były takie same, czyli utworzenie państwa w pełni muzułmańskiego, różniły ich metody dotarcia do tegoż celu, Bractwo uważało, że należy tego dokonać za pomocą dyplomacji i polityki. Al-Jihad, że taka droga nie jest drogą prawdziwego, czystego islamu, wszak oni chcieli oczyścić państwo z jakiejkolwiek świeckiej dyplomacji i polityki. Zawahiri również nie popierał skłonności Bractwa do kompromisu z władzą.

W lutym 1978roku Ayman poślubił Azzę Nowair, córkę starego przyjaciela rodziny Zawaririch. Ujęła ona Aynama swoją pobożnością – pewnego dnia w młodości zaczęła całymi dniami czytać Koran i dużo się modlić. Powoli, ale nieuchronnie, podporządkowywała się coraz bardziej zasadom Koranu ażw końcu uznała, że chce założyć niqab – chustę zasłaniającą twarz (do dzisiaj zakładanie takiej chusty w większości krajów arabskich to nie nakaz, ale niewymuszony wybór samych dziewczyn). Według jej brata potrafiła przesiedzieć czasami całą noc czytając świętą księgę islamu, gdy zaś zachodził do jej pokoju następnego dnia rano widywał ją śpiącą na siedząco, z Koranem w ręku, na specjalnym dywaniku do modlitw. Ayman szukał właśnie kogoś takiego. Zgodnie ze zwyczajem, podczas pierwszego spotkania, Azza uchyliła chustę na kilka minut. Spotkali się później jeszcze raz aby przez chwilę porozmiawiać ze sobą, lecz Zawahiri nie zobaczył ponownie twarzy swojej przyszłej żony aż do chwili ślubu. Azza szybko zaakceptowała to, że jej mąż działał w podziemnym ruchu, a pewnego dnia wyznała nawet swemu przyjacielowi, że jej największym marzeniem jest... zostać męczenniczką.

„Moja przygoda z Afganistanem zaczęła się w lecie roku 1980, dzięki zrządzeniu losu” – twierdził później al-Zawahiri. On sam był wtedy z zawodu lekarzem i gdy pracował w jednej z klinik, zastępując jednego z lekarzy należących do Bractwa, jego przełożony spytał go, czy nie zechciałby pojechać z nim do Pakistanu, aby pomóc w leczeniu uchodźców z ogarniętego wojną Afganistanu. Wkrótce Ayman i dwóch innych lekarzy pojechali do Peshawaru z ramienia Czerwonego Półksiężyca – muzułmańskiego odpowiednika Czerwonego Krzyża. „Peshawar” wywodzi się z sanskrytu i oznacza „miasto kwiatów”. Lecz te czasy dawno minęły i obecny Peshawar robił raczej przygnębiające wrażenie. Całe miasto było wręcz zalane uchodźcami z Afganistanu – w 1980 roku było ich tam około 1,4 miliona, w następnym roku ta liczba uległa jeszcze podwojeniu. Ludzie ci błąkali się szukając drogi do obozów dla uchodźców, a wielu z nich było ofiarami wybuchów radzieckich min lub bombardowań, więc bardzo często potrzebowała natychmiastowej opieki lekarskiej.

Tam Zawahiri zanotował następujące spostrzeżenie, że nie można prowadzić wojny partyzanckiej w Egipcie – tam jest bowiem tylko rzeka Nil i rozległe, płaskie pustkowia pustyni. Natomiast góry Pakistanu i Afganistanu wydawały mu się idealne do tego typu walki – rozległe, rzadko zaludnione i niedostępne. To spostrzeżenie stanie się niejako zapowiedzią jego przyszłych losów. Zawahiri, dzięki nabytym znajomościom z lokalnymi przywódcami plemiennymi, parę razy przekraczał granicę i zapuszczał się na teren Afganistanu i był jednym z pierwszych cudzoziemców, którzy zobaczyli odwagę „mudżahedinów” – „świętych wojowników”, którzy walczyli z sowieckim najeźdźcą. Jesienią tego roku Ayman powrócił do Egiptu, gdzie szybko zaczął rozgłaszać cuda, jakich dokonywali prości wojownicy dzięki łasce Allacha. W tym też czasie Zawahiri oddalił się od swojego byłego przyjaciela, Amerykanina będącego muzułmaninem, po rozmowie na temat Ameryki:

„-Ameryka to nasz wróg i z czasem czeka nas konfrontacja.
- Nie rozumiem. Właśnie wróciłeś z Afganistanu, gdzie wspomagali was Amerykanie i teraz mówisz, że to nasi wrogowie?
- Oczywiście, przyjmujemy pomoc Ameryki w walce z Rosjanami, ale Ameryka jest równie zła jak ZSRR.
- Jak możesz mówić coś podobnego? W Ameryce można swobodnie wyznawać Islam podczas gdy w ZSRR zamknięto ponad 50 000 meczetów!
- Nie widzisz tego, bo sam jesteś Amerykaninem.”

Ayman al-Zawahiri wrócił na trzy miesiące do Peshawaru w marcu 1981 r.

Z czasem jednak sytuacja w Egipcie zaczęła się znowu zaogniać. Muzułmanie byli i tak już rozwścieczeni podpisaniem przez prezydenta upokarzającego pokoju z Izraelem, a teraz żona Sadata proponowała wprowadzenie prawa kobiet do żądania rozwodu, co dla radykalnych muzułmanów było nie do pomyślenia, gdyż Koran nic na ten temat nie mówił. Na dodatek Sadat zaczął drwić z tradycyjnego ubioru kobiet muzułmańskich nazywając go „namiotem” Krajem wstrząsnęły demonstracje, radykałowie zaczęli nazywać prezydenta „niewiernym”, a w odpowiedzi Sadat zdelegalizował wszelkie stowarzyszenia studenckie i skonfiskował ich majątek. Nadchodziły czasy bezwzględnej walki, tym bardziej, że Sadat ogłosił „zero polityki w religii, zero religii w polityce”.

Zawahiri czekał w ukryciu, wciąż powoli nabierając sił. Miał zamiar uderzyć, gdy tylko uzna, że ma wystarczającą liczbę ludzi i broni do swojej dyspozycji. Jego główny strateg, Aboud al-Zumar planował zabicie prezydenta, obalenie rządu, zajęcie głównych sztabów wojska i służb państwowych, głównej centrali telefonicznej i siedziby radia i telewizji. Inny wysoki rangą członek Al-Jihadu, Essam al-Qamari (ten człowiek powiedział kiedyś Zawahiriemu: „jeżeli będziesz członkiem jakiejś grupy, nie możesz być jej liderem”, gdyż brakowało Aymanowi zdolności przywódczych), dowódca czołgu w armii, nadzorował gromadzenie broni. Cała akcja zakończyła się jednak fiaskiem, gdy policja aresztowała jednego z tragarzy i gdy w jego worku znalazła broń, biuletyny rewolucyjne i mapy z położeniem wojsk pancernych w kraju. Al-Qamari wycofał się w cień a plan spalił na panewce. W wyniku tej wpadki aresztowano wielu członków tej organizacji.

Jednak inny członek Al-Jihadu, porucznik Khaled Islambouli, już planował zaatakowanie Sadata podczas parady wojskowej jaka miała się odbyć w następnym miesiącu...


Khaled Islambouli

Podczas parady, 6 października 1981 roku, Sadat jak przystało na głowę państwa stał na trybunie i salutował przejeżdżającym przed nią wojskom. Obok niego stali zaproszeni goście, w tym kilku amerykańskich dyplomatów i Boutros Boutros-Ghali, przyszły Sekretarz Generalny ONZ. Nagle z jednej z ciężarówek wyskoczyło trzech zamachowców. Islambouli rzucił w stronę prezydenta granaty i wykrzyknął „Zabiłem faraona!” po wystrzeleniu całego magazynka ze swojego karabinu w stronę prezydenta. Sadat zginął na miejscu.





Po tym wydarzeniu miało miejsce spotkanie konspiratorów, którzy proponowali wykorzystanie pogrzebu Sadata do zamordowania całej śmietanki władzy, lecz plan ten również spalił na panewce, gdyż po zamachu zaczęły się masowe aresztowania członków Al-Jihadu. Zawahiri nie robił nic aż do 23 października. Wtedy wreszcie spakował się i postanowił ruszyć do Peshawaru po raz kolejny. W drodze na lotnisko jego samochód zatrzymała policja. Aresztowano go, a kiedy jeden z policjantów uderzył go w twarz, Ayman mu oddał.
Od tej pory był znany w więzieniu jako „ten, który oddał”.

Wszystkich więźniów, po przybyciu do więzienia, rozbierano do naga i bito. Więzienie, w których ich trzymano, wybudowano jeszcze za czasów Saladyna wykorzystując do pracy pojmanych krzyżowców. Zawahiriego, z racji jego pozycji w Al-Jihadzie, torturowano najmocniej, głównie wypytując o Al-Qamariego, który wciąż wymykał się policji i był wówczas najbardziej poszukiwanym człowiekiem w kraju. Policja wciąż czekała w domu Aymana, mając nadzieję, że Qamari w końcu do niego zadzwoni. Nie mylili się, wkrótce zadzwonił ktoś podający się za „dr Essama”, prosząc o spotkanie. Qamari nie wiedział, że Zawahiri został złapany, gdyż specjalnie było to trzymane w ścisłej tajemnicy. Torturami zmuszono Zawahiriego do pójścia na to spotkanie, do jednego z meczetów. Tam wydał on swego przyjaciela a później zeznawał przeciwko wielu swoim kolegom.

Qamariego zastrzelono w 1988 roku podczas jego próby ucieczki z więzienia.

302 członków Al-Jihadu postawiono przed sądem, a podczas procesu trzymano ich w wielkich klatkach. Wtedy to, wśród okrzyków więźniów „nie ma boga prócz Alacha”, „nie wstydzimy się tego, co zrobiliśmy dla naszej religii” i „nie poświęcimy krwi muzułmanów za Żydów i Amerykanów!” Ayman, jako najlepiej wykształcony z całej grupy, występował jako rzecznik wszystkich skazańców.


Ayman al-Zawahiri podczas procesu, wygłaszający mowę zza krat


Więźniowie pewnego razu przed kamerami zaczęli zdejmować swe ubrania i pokazywać ślady tortur. Krzyczeli „gdzie jest ta demokracja? Patrzcie, co z nami robią! Armia Mahometa powróci i pokona Żydów!”
To sprawiło, że Al-Jihad, dotychczas grupa mało znana, zyskała wielką popularność.
Proces ciągnął się przed długie trzy lata.
W tym czasie Zawahiri poznał Szejka Omara Abdula Rahmana – najsławniejszego wówczas znawcę prawa islamu w Egipcie. Szejk Omar, choć był ślepy od dzieciństwa, również został wtrącony do więzienia, ponieważ oskarżono go o współudział w zamachu na Sadata. Wcześniej Szejk Omar przewodniczył konkurencyjnemu tajnemu ugrupowaniu islamskiemu – Islamic Group, której członkowie często napadali na chrześcijan żyjących w Egipcie (stanowiących około 10 % obywateli) kradnąc wszelkie dobra i tym samym zbieając środki na swojąwalkę. Omar ogłosił nawet, że napadanie na chrześcijan jest obowiązkiem, ponieważ „islam i chrześcijaństwo są w stanie wojny”. Od tego czasu powzechne stawały się przypadki, gdy uzbrojeni członkowie Islamic Group napadali na chrześcijańskie wesela i okradali wszystkich gości.

Chociaż liderzy Islamic Group i Al-Jihadu mieli podobne cele – obalenie rządów świeckich i ustanowienie państwa wyznaniowego, różniły ich poglądy na dojście do celu. Omar uważał, że cała ludzkość powinna przyjąć islam i wolał rozgłaszać swoje poglądy. Zawahiri zaś wolał czekać w ukryciu na odpowiednią chwilę, a potem uderzyć i za jednym zamachem szybko przejąć władzę, by wprowadzić w państwie ustrój podobny do totalitaryzmu.
W więzieniu obaj ci ludzie dyskutowali zawzięcie na ten temat. Jedną z najważniejszych kwestii była sprawa kto powinien przewodniczyć zjednoczonym siłom Islamic Group i Al-Jihadu. Zawahiri otwarcie mówiło islamskim przepisie, że emir nie może być ślepcem. Omar odpowiadał, że tak samo nie może być więźniem ani ex-więźniem.
Ostatecznie współpraca między tymi obiema organizacjami została zerwana, a Zawahiri i Szejk Omar stali się swoimi wrogami.

Zawahiriego skazano w końcu na 3 lata więzienia, więc po ogłoszeniu wyroku wypuszczono go na wolność, gdyż odsiedział już dokładnie tyle podczas postępowania sądowego. Dr Ayman al-Zawahiri wyjechał wówczas do miasta Jeddah (lub też Jiddah, Dżudda w jęz. polskim) w Arabii Saudyjskiej.


Mapa Arabii Saudyjskiej. Jeddah znajduje się tuż obok Mekki, nad brzegiem Morza Czerwonego.


Jak twierdził, wyjechał z kraju bo nie mógł znieść ciężaru własnej zdrady.

treść skopiowana z: paranormalne.pl

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem