Twierdza Modlin - Fort III (Fort Pomiechówek)
Aragon1988
• 2013-08-12, 18:06
13
Czytając o sprzedaży twierdzy Modlin uznałem, że zgodnie z mottem sadisitic bawi i uczy warto powiedzieć parę słów o mniej znanym epizodzie z jego historii. Jednym z elementów twierdzy Modlin jest jego III Fort - Pomiechówek. To właśnie tam hitlerowcy zorganizowali jeden z najgorszych obozów koncentracyjnych II wojny.
Za początek istnienia obozu w Forcie III w Pomiechówku przyjmuje się marzec 1941 roku, kiedy to zaczęto więzić i mordować w nim wysiedlonych Polaków - rolników, starców, dzieci i osoby kalekie. Pierwszą grupę więźniów stanowili rolnicy i ich rodziny z okolic Sochocina, Płońska i Nasielska. Z rodzinnych przekazów wiem, że trafiło tam również ziemiaństwo. W Forcie III więźniowie przebywali w prymitywnych, urągających godności ludzkiej warunkach. W otwartym pomieszczeniu (wzdłuż biegł korytarz), na betonowej posadzce znajdowały się słomiane barłogi. W jednym pomieszczeniu koczowało kilka rodzin. Komando, które każdego ranka kontrolowało pomieszczenia zabierało też zmarłych, których było wielu, gdyż ludzie w takich warunkach bardzo chorowali a pomieszczenia nie były ogrzewane.
Więźniowie nie mieli bieżącej wody i dostępu do urządzeń sanitarnych. Funkcjonariusze obozu traktowali osadzonych z wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. Ilustruje to relacja jednego z byłych więźniów: "Schulz przyszedł od obozu i uderzył Łazarską, która zamknęła okiennicę chroniąc dzieci przed zimnem. Wskutek tego uderzenia wybił jej parę zębów i spowodował duży upływ krwi."
Pomieszczenia gdzie na barłogach koczowały cały rodziny.
Początkowo o świcie odbywały się apele na zewnątrz budynku. Fort porastał las. Latryna znajdowała się na zewnątrz i trzeba było do niej iść schodami na górę. Latryna to był głęboki dół wypełniony fekaliami i wapnem, nad którym umieszczone były bele drzewa. Straszny był widok ludzi załatwiających swoje potrzeby. To było prawdziwe upodlenie. Na górze, w pobliżu latryny znajdował się barak, który budził grozę, jednak babcia nie pamięta czemu on służył.
Koszary fortu trzeciego
W ramach akcji wysiedleńczej w pomiechowskiej katowni zostało osadzonych 146 Mariawitów z klasztoru w Felicjanowie.Mariawici zostali początkowo osadzeni w obozie w Działdowie, a następnie przewiezieni pociągiem do Fortu III w Pomiechówku. Spędzili w nim jednak tylko jedną noc, następnego dnia pognano ich do budynku nieczynnej szkoły w Pomiechówku, która była czymś w rodzaju filii obozu, przeznaczoną dla więźniów "mniej niebezpiecznych", słabych lub chorych.Oprócz Mariawitów byli w niej przetrzymywani również inni duchowni. Niemcy znęcali się nad bezbronnymi zakonnikami, bili ich i szykanowali.
W marcu 1941 roku Niemcy zaczęli więzić w Forcie III Żydów z miast północnego Mazowsza - m.in. Sierpca, Raciąża, Zakroczymia, Pułtuska, Nowego Dworu Mazowieckiego, Płońska. W czerwcu i lipcu 1941 roku hitlerowcy prowadzili w miastach i miasteczkach rejencji ciechanowskiej akcję, której celem było pozbycie się niezameldowanych Żydów. Ludność żydowską spędzano na rynki i place, aby sprawdzić "ausweisy". Tych, którzy nie mieli przy sobie wymaganych dokumentów wysyłano do getta-obozu w Pomiechówku.Tam byli traktowani z wyjątkową brutalnością, bici, szykanowani i głodzeni. Przez pierwszy tydzień pobytu więźniowie nie dostawali ani żywności ani wody. Władysław Sitowski wspominał: "Kiedyś Żydzi, (...) zobaczyli, że w korycie dla świń były przygotowane kartofle. Rzucili się oni do tych kartofli i ze świńskiego koryta jedli je. Widać było wyraźnie, iż byli bardzo głodni." Tak wygłodniałym i wycieńczonym ludziom hitlerowcy zamówili u masarza bardzo słoną, wieprzową kiełbasę, którą kazali popijać nie przegotowaną i lodowatą wodą, Trudno się dziwić, że w ten sposób odżywiani ludzie masowo zapadali na choroby. Wszyscy mieli biegunkę, a epidemie tyfusu i krwawej dezynterii przybrały takie rozmiary, że dotknęły nawet niemieckich strażników. Nie było żadnych granic dla zwyrodniałego sadyzmu funkcjonariuszy, byli oni panami życia i śmierci więźniów - ich ulubioną "rozrywką" było np. strzelanie do osadzonych jak do ruchomych celów. Aby pozbawić Żydów resztek godności Niemcy kazali im ciągnąć beczkowozy, traktując ich jak zwierzęta pociągowe. Jak relacjonował Józef Strzelczak: "Widziałem jak beczkowozy ciągnięte były nie przez konie, lecz przez Żydów, a na beczkowozach siedzieli hitlerowcy i batem popędzali Żydów, nakazując im wożenie wody biegiem." Można przypuszczać, że większość Żydów przebywających w Forcie III została zamordowana. Nie wysyłano ich do innych miejsc zagłady lecz mordowano na miejscu lub w okolicznych lasach. Potwierdzają to relacje mieszkańców Pomiechówka, którzy byli świadkami egzekucji. Liczba Żydów zamordowanych w Forcie III wyniosła od 6 do 10 tys. (rozbieżność w różnych publikacjach wynika z tego, że Niemcy chcąc zatrzeć ślady swojej zbrodni zniszczyli wszystkie dokumenty obozowe).
Przejście przez poternę fortu trzeciego
Po bestialskim zamordowaniu Żydów Niemcy przystąpili do przebudowy fortu, adaptując go do przyjęcia nowych więźniów, tym razem Polaków. Do prac budowlanych hitlerowcy zatrudnili polskich robotników. Jeszcze w czasie przebudowy fortu osadzono w nim 400 mieszkańców wsi: Nowe Budy, Bieliny, Zamość, Górki, Narty.
30 lipca 1944 roku pozostałych przy życiu więźniów pomiechowskiego obozu popędzono w kierunku Modlina, gdzie miał na nich oczekiwać pociąg ewakuacyjny. Pociąg ten jednak nie przyjechał, dlatego po południu więźniowie zostali zawróceni z powrotem do Fortu III, z którego niebawem okoliczni mieszkańcy usłyszeli strzały - więźniów, którzy musieli sami wykopać sobie wcześniej doły, rozstrzeliwano strzałami w tyłu głowy. 281 więźniów zginęło podczas tej ostatniej masowej egzekucji w pomiechowskiej katowni.Przed opuszczeniem fortu funkcjonariusze urządzili w nim jeszcze huczną libację, po czym zniszczyli całą dokumentację więzienną, zacierając w ten sposób dowody swojej zbrodni i 31 lipca 1944 roku wyjechali. Na przełomie sierpnia i września 1944 roku fort został zajęty przez Wehrmacht. Wówczas stał się miejscem uwięzienia ujętych w łapankach mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy zajmowali cele zajmowane wcześniej przez więźniów. Osadzeni w Forcie III pracowali przy kopaniu okopów i bunkrów w okolicy Pomiechówka. Od sierpnia 1944 roku w Pomiechówku byli więzieni również radzieccy jeńcy wojenni oraz nieliczna grupa dezerterów niemieckich. Pod koniec 1944 roku hitlerowcy pognali część więźniów w kierunku Nasielska, pozostałą resztę zaś w kierunku Płocka. Losy pierwszej grupy są nieznane, druga została zamordowana.
Obóz w Pomiechówku był pozbawiony jakiejkolwiek opieki medycznej, a jedyną pomoc zmasakrowanym, wycieńczonym więźniom niósł doktor Józef Witwicki, również więzień. Józef Witwicki, który był ważną postacią mławskiej konspiracji został aresztowany 29 lipca 1943 roku. Zatrzymanie nastąpiło kilka dni po zlikwidowaniu w kierowanym przez doktora Witwickiego szpitalu niebezpiecznego dla organizacji podziemnej agenta gestapo. Bezpośrednim powodem ujęcia Witwickiego było przechwycenie przez policję niemiecką idącego do Mławy łącznika, przy którym znaleziono kartkę ze słowami: "Czy została załatwiona sprawa szpitala?" Podczas przesłuchań Niemcy chcieli uzyskać od doktora nazwisko mordercy, który zabił w prowadzonym przez Witwickiego szpitalu agenta gestapo. W obozie Józef Witwicki został lekarzem więziennym i starał się - na ile w warunkach obozowych w ogóle było to możliwe - ulżyć cierpiącym ludziom. Mimo tego, że Witwicki miał prawo wstępu do cel, w których przebywali więźniowie to jednak niewiele mógł im pomóc - nie miał lekarstw, a rannych opatrywał bandażami zrobionymi z własnej bielizny. Dopiero w maju 1943 roku w Forcie III powstała izba chorych, jednak więźniowie nie byli w niej leczeni. Józef Witwicki został zamordowany 30 lipca 1944 roku.
Niemożliwe jest jednoznaczne ustalenie liczby zamordowanych w Forcie III, ponieważ Niemcy już od początku 1944 roku skrupulatnie zacierali ślady swoich zbrodni. W tym celu palili zwłoki najpierw w dołach, a później na specjalnym ruszcie. Hitlerowcy niszczyli również dokumentację więzienną. Stąd na temat liczby ofiar pojawiają się różne informacje - liczba zabitych waha się od 100 do 200 w ciągu miesiąca, natomiast liczba więźniów, która przewinęła się przez obóz w czasie całej okupacji niemieckiej od 50 do 100 tys. W tym miejscu należy wspomnieć, że fort był więzieniem przejściowym, w którym panowała duża rotacja - więźniowie byli w nim przetrzymywani tylko podczas prowadzonego przeciwko nim śledztwa, po jego zakończeniu zostawali mordowani albo wysyłani do innych obozów.
Napis zostawiony przez jednego z więżniów
Na koniec dodam, że z relacji wielu więźniów (był to obóz przejściowy jak już mogliście przeczytać) warunki panujące w Pomiechówku były gorsze niż w innych obozach. Jeśli mówią to ludzie, którzy przeszli np. przez Oświęcim to chyba mówi samo za siebie.
Źródła:
- dolinawkry.c0.pl/Podstrona1/podstrona2.html (90% tekstu)
- opowieści babci
Za początek istnienia obozu w Forcie III w Pomiechówku przyjmuje się marzec 1941 roku, kiedy to zaczęto więzić i mordować w nim wysiedlonych Polaków - rolników, starców, dzieci i osoby kalekie. Pierwszą grupę więźniów stanowili rolnicy i ich rodziny z okolic Sochocina, Płońska i Nasielska. Z rodzinnych przekazów wiem, że trafiło tam również ziemiaństwo. W Forcie III więźniowie przebywali w prymitywnych, urągających godności ludzkiej warunkach. W otwartym pomieszczeniu (wzdłuż biegł korytarz), na betonowej posadzce znajdowały się słomiane barłogi. W jednym pomieszczeniu koczowało kilka rodzin. Komando, które każdego ranka kontrolowało pomieszczenia zabierało też zmarłych, których było wielu, gdyż ludzie w takich warunkach bardzo chorowali a pomieszczenia nie były ogrzewane.
Więźniowie nie mieli bieżącej wody i dostępu do urządzeń sanitarnych. Funkcjonariusze obozu traktowali osadzonych z wyjątkową brutalnością i okrucieństwem. Ilustruje to relacja jednego z byłych więźniów: "Schulz przyszedł od obozu i uderzył Łazarską, która zamknęła okiennicę chroniąc dzieci przed zimnem. Wskutek tego uderzenia wybił jej parę zębów i spowodował duży upływ krwi."
Pomieszczenia gdzie na barłogach koczowały cały rodziny.
Początkowo o świcie odbywały się apele na zewnątrz budynku. Fort porastał las. Latryna znajdowała się na zewnątrz i trzeba było do niej iść schodami na górę. Latryna to był głęboki dół wypełniony fekaliami i wapnem, nad którym umieszczone były bele drzewa. Straszny był widok ludzi załatwiających swoje potrzeby. To było prawdziwe upodlenie. Na górze, w pobliżu latryny znajdował się barak, który budził grozę, jednak babcia nie pamięta czemu on służył.
Koszary fortu trzeciego
W ramach akcji wysiedleńczej w pomiechowskiej katowni zostało osadzonych 146 Mariawitów z klasztoru w Felicjanowie.Mariawici zostali początkowo osadzeni w obozie w Działdowie, a następnie przewiezieni pociągiem do Fortu III w Pomiechówku. Spędzili w nim jednak tylko jedną noc, następnego dnia pognano ich do budynku nieczynnej szkoły w Pomiechówku, która była czymś w rodzaju filii obozu, przeznaczoną dla więźniów "mniej niebezpiecznych", słabych lub chorych.Oprócz Mariawitów byli w niej przetrzymywani również inni duchowni. Niemcy znęcali się nad bezbronnymi zakonnikami, bili ich i szykanowali.
W marcu 1941 roku Niemcy zaczęli więzić w Forcie III Żydów z miast północnego Mazowsza - m.in. Sierpca, Raciąża, Zakroczymia, Pułtuska, Nowego Dworu Mazowieckiego, Płońska. W czerwcu i lipcu 1941 roku hitlerowcy prowadzili w miastach i miasteczkach rejencji ciechanowskiej akcję, której celem było pozbycie się niezameldowanych Żydów. Ludność żydowską spędzano na rynki i place, aby sprawdzić "ausweisy". Tych, którzy nie mieli przy sobie wymaganych dokumentów wysyłano do getta-obozu w Pomiechówku.Tam byli traktowani z wyjątkową brutalnością, bici, szykanowani i głodzeni. Przez pierwszy tydzień pobytu więźniowie nie dostawali ani żywności ani wody. Władysław Sitowski wspominał: "Kiedyś Żydzi, (...) zobaczyli, że w korycie dla świń były przygotowane kartofle. Rzucili się oni do tych kartofli i ze świńskiego koryta jedli je. Widać było wyraźnie, iż byli bardzo głodni." Tak wygłodniałym i wycieńczonym ludziom hitlerowcy zamówili u masarza bardzo słoną, wieprzową kiełbasę, którą kazali popijać nie przegotowaną i lodowatą wodą, Trudno się dziwić, że w ten sposób odżywiani ludzie masowo zapadali na choroby. Wszyscy mieli biegunkę, a epidemie tyfusu i krwawej dezynterii przybrały takie rozmiary, że dotknęły nawet niemieckich strażników. Nie było żadnych granic dla zwyrodniałego sadyzmu funkcjonariuszy, byli oni panami życia i śmierci więźniów - ich ulubioną "rozrywką" było np. strzelanie do osadzonych jak do ruchomych celów. Aby pozbawić Żydów resztek godności Niemcy kazali im ciągnąć beczkowozy, traktując ich jak zwierzęta pociągowe. Jak relacjonował Józef Strzelczak: "Widziałem jak beczkowozy ciągnięte były nie przez konie, lecz przez Żydów, a na beczkowozach siedzieli hitlerowcy i batem popędzali Żydów, nakazując im wożenie wody biegiem." Można przypuszczać, że większość Żydów przebywających w Forcie III została zamordowana. Nie wysyłano ich do innych miejsc zagłady lecz mordowano na miejscu lub w okolicznych lasach. Potwierdzają to relacje mieszkańców Pomiechówka, którzy byli świadkami egzekucji. Liczba Żydów zamordowanych w Forcie III wyniosła od 6 do 10 tys. (rozbieżność w różnych publikacjach wynika z tego, że Niemcy chcąc zatrzeć ślady swojej zbrodni zniszczyli wszystkie dokumenty obozowe).
Przejście przez poternę fortu trzeciego
Po bestialskim zamordowaniu Żydów Niemcy przystąpili do przebudowy fortu, adaptując go do przyjęcia nowych więźniów, tym razem Polaków. Do prac budowlanych hitlerowcy zatrudnili polskich robotników. Jeszcze w czasie przebudowy fortu osadzono w nim 400 mieszkańców wsi: Nowe Budy, Bieliny, Zamość, Górki, Narty.
30 lipca 1944 roku pozostałych przy życiu więźniów pomiechowskiego obozu popędzono w kierunku Modlina, gdzie miał na nich oczekiwać pociąg ewakuacyjny. Pociąg ten jednak nie przyjechał, dlatego po południu więźniowie zostali zawróceni z powrotem do Fortu III, z którego niebawem okoliczni mieszkańcy usłyszeli strzały - więźniów, którzy musieli sami wykopać sobie wcześniej doły, rozstrzeliwano strzałami w tyłu głowy. 281 więźniów zginęło podczas tej ostatniej masowej egzekucji w pomiechowskiej katowni.Przed opuszczeniem fortu funkcjonariusze urządzili w nim jeszcze huczną libację, po czym zniszczyli całą dokumentację więzienną, zacierając w ten sposób dowody swojej zbrodni i 31 lipca 1944 roku wyjechali. Na przełomie sierpnia i września 1944 roku fort został zajęty przez Wehrmacht. Wówczas stał się miejscem uwięzienia ujętych w łapankach mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy zajmowali cele zajmowane wcześniej przez więźniów. Osadzeni w Forcie III pracowali przy kopaniu okopów i bunkrów w okolicy Pomiechówka. Od sierpnia 1944 roku w Pomiechówku byli więzieni również radzieccy jeńcy wojenni oraz nieliczna grupa dezerterów niemieckich. Pod koniec 1944 roku hitlerowcy pognali część więźniów w kierunku Nasielska, pozostałą resztę zaś w kierunku Płocka. Losy pierwszej grupy są nieznane, druga została zamordowana.
Obóz w Pomiechówku był pozbawiony jakiejkolwiek opieki medycznej, a jedyną pomoc zmasakrowanym, wycieńczonym więźniom niósł doktor Józef Witwicki, również więzień. Józef Witwicki, który był ważną postacią mławskiej konspiracji został aresztowany 29 lipca 1943 roku. Zatrzymanie nastąpiło kilka dni po zlikwidowaniu w kierowanym przez doktora Witwickiego szpitalu niebezpiecznego dla organizacji podziemnej agenta gestapo. Bezpośrednim powodem ujęcia Witwickiego było przechwycenie przez policję niemiecką idącego do Mławy łącznika, przy którym znaleziono kartkę ze słowami: "Czy została załatwiona sprawa szpitala?" Podczas przesłuchań Niemcy chcieli uzyskać od doktora nazwisko mordercy, który zabił w prowadzonym przez Witwickiego szpitalu agenta gestapo. W obozie Józef Witwicki został lekarzem więziennym i starał się - na ile w warunkach obozowych w ogóle było to możliwe - ulżyć cierpiącym ludziom. Mimo tego, że Witwicki miał prawo wstępu do cel, w których przebywali więźniowie to jednak niewiele mógł im pomóc - nie miał lekarstw, a rannych opatrywał bandażami zrobionymi z własnej bielizny. Dopiero w maju 1943 roku w Forcie III powstała izba chorych, jednak więźniowie nie byli w niej leczeni. Józef Witwicki został zamordowany 30 lipca 1944 roku.
Niemożliwe jest jednoznaczne ustalenie liczby zamordowanych w Forcie III, ponieważ Niemcy już od początku 1944 roku skrupulatnie zacierali ślady swoich zbrodni. W tym celu palili zwłoki najpierw w dołach, a później na specjalnym ruszcie. Hitlerowcy niszczyli również dokumentację więzienną. Stąd na temat liczby ofiar pojawiają się różne informacje - liczba zabitych waha się od 100 do 200 w ciągu miesiąca, natomiast liczba więźniów, która przewinęła się przez obóz w czasie całej okupacji niemieckiej od 50 do 100 tys. W tym miejscu należy wspomnieć, że fort był więzieniem przejściowym, w którym panowała duża rotacja - więźniowie byli w nim przetrzymywani tylko podczas prowadzonego przeciwko nim śledztwa, po jego zakończeniu zostawali mordowani albo wysyłani do innych obozów.
Napis zostawiony przez jednego z więżniów
Na koniec dodam, że z relacji wielu więźniów (był to obóz przejściowy jak już mogliście przeczytać) warunki panujące w Pomiechówku były gorsze niż w innych obozach. Jeśli mówią to ludzie, którzy przeszli np. przez Oświęcim to chyba mówi samo za siebie.
Źródła:
- dolinawkry.c0.pl/Podstrona1/podstrona2.html (90% tekstu)
- opowieści babci