Eksperymenty psychologiczne
Przebieg tych niehumanitarnych badań pozwolił jednak ustalić normy i zakazy, które muszą być obecnie przestrzegane podczas prowadzenia doświadczeń angażujących jakiekolwiek organizmy żywe.
David staje się Brendą
W roku 1965 na świat przyszedł kanadyjski chłopiec – David Reimer. Gdy w wieku kilku miesięcy trafił do szpitala w celu poddania się zabiegowi obrzezania, jego członek został trwale uszkodzony. Przerażeni rodzice wkrótce trafili do psychologa, Johna Moneya, który zasugerował im, by wobec tych okoliczności, zgodzili się na operację zmiany płci chłopca.
Bezsilni państwo Reimer przystali na propozycję. Ani przez chwilę nie podejrzewali, że ich synek stał się przedmiotem eksperymentu dra Moneya. Psycholog chciał udowodnić poprzez to nieludzkie doświadczenie, że wewnętrzne poczucie płci i seksualności człowieka zależy nie od natury, lecz od czynników zewnętrznych. David, jako dziewczynka o imieniu Brenda, został wychowany w typowo „żeński” sposób.
Natura okazała się jednak silniejsza. Brenda zachowywała się jak typowy chłopiec, mimo roli, którą narzucili „jej” rodzice i lekarze. W efekcie, ten żywy „królik doświadczalny” przez całe życie borykał się z problemem własnej tożsamości. Co gorsza, rodzice nigdy nie poinformowali Davida o operacji, której został poddany jako mały chłopiec. Prócz rozterek samego dziecka, w wyniku eksperymentu ucierpieli także jego rodzice – matka popełniła samobójstwo, a ojciec popadł w chorobę alkoholową. Sam David w wieku 38 lat odebrał sobie życie.
Stanfordzki eksperyment więzienny
To jeden z eksperymentów, który zdziwił nie tylko jego autorów, lecz zaszokował i oburzył opinię publiczną. Wielu uczestników chciało zrezygnować z badania w trakcie jego trwania, rezygnując z należnego honorarium.
Doświadczenie polegało na umieszczeniu ochotników podzielonych na dwie grupy w budynku przypominającym zakład karny. Osoby z pierwszej grupy poproszono o odgrywanie ról strażników więziennych – zaopatrzono ich nawet w kajdanki, pałki i specjalna odzież. Drugą grupę tworzyli „więźniowie” zamknięci w celach.
Na początku badania, jego uczestniczy (24 studentów amerykańskich uczelni, bez przeszłości kryminalnej, zdrowych fizycznie i psychicznie) nie potrafili odnaleźć się w przydzielonych sobie rolach. Jednak z dnia na dzień nabierali coraz więcej cech charakterystycznych dla danej grupy. Szczególnie widoczne było to w przypadku „strażników”. Znęcali się nad „więźniami”, upokarzali ich, a nawet krzywdzili fizycznie. Agresja wzrastała w nocy, gdy kamery (oficjalnie) nie dokumentowały eksperymentu.
Badanie przerwano przed czasem – „więźniowie” nie byli w stanie znieść upokorzenia i złego traktowania. Eksperyment dowiódł, że w szczególnych okolicznościach, zdrowi psychicznie ludzie wcielają się w role dotychczas im nieznane – stają się oprawcami lub ofiarami. Środowisko, które narzuca ludziom pełnienie pewnych ról, wpływa na ich psychikę, znacznie ją zniekształcając. Większości ludzi trudno pozbyć się tej presji i odrzucić schemat, który jest im z góry narzucony.
Wszelkie info/nagrania na temat tego ekspetymentu tutaj.
Eksperyment „Monster Study”
Eksperyment „Monster study” został przeprowadzony przez profesora z Uniwersytetu w Iowa Wendella Johnsona oraz jego studentkę, Marię Tudor, w 1939 roku. Autorzy podzielili dzieci z sierocińca na dwie grupy. Dla pierwszej z grup Johnson przygotował zajęcia logopedyczne, w których chwalił ich mowę, powtarzał, że jest zadowolony z ich postępów, a rezultaty ich starań są widoczne. Podczas zajęć z drugą grupą krytykował najmniejszy błąd w wymowie, stosował nagany i wytykał im jąkanie się. Chciał w ten sposób udowodnić, że problemy z mową mają podłoże psychiczne.
Nie mylił się – dzieci z drugiej grupy, która przed rozpoczęciem eksperymentu mówiły płynnie, utraciły pewność siebie, były zastraszone, a część z nich rzeczywiście zaczęła się jąkać. Podopieczni sierocińca odczuwali skutki eksperymentu do końca życia, wykazując znaczne trudności w komunikowaniu się w dorosłym życiu.
Wendell Johnson przez wiele lat ukrywał się z obawy, że stanie przed sądem wraz z nazistami, którzy przeprowadzali niehumanitarne badania na ludziach w trakcie II wojny światowej. Autor eksperymentu uniknął jednak kary, a władze Uniwersytetu Iowa po latach oficjalnie przeprosiły uczestników eksperymentu Johnsona.
Małpy uzależnione od narkotyków / Próby naćpanej małpy
Celem tego badania (przeprowadzonego w 1969 roku) było zrozumienie, jak silne może być uzależniające działanie narkotyków, a także alkoholu.
Autorzy doświadczenia zgromadzili liczną grupę małp, które nauczono samodzielnego podawania substancji odurzających (amfetaminy, morfiny, kodeiny, kokainy oraz alkoholu). Niektóre z małp do perfekcji opanowały wykonywanie na swoim ciele zastrzyków.
Efektów można było się spodziewać – zwierzęta niezwykle szybko wpadły w nałóg i nie oszczędzały dostępnych substancji. Aplikowały je sobie tak długo, aż nałóg nie doprowadził większości z nich do zgonu. Nim jednak to nastąpiło, wiele z nich wykazywało szereg autodestrukcyjknych zachowań.
Jedna z małp w walce o narkotyk wyrwała sobie futro wraz z fragmentem skóry z ramienia i podbrzusza. Inne zwierzę, najprawdopodobniej w efekcie halucynacji, odgryzło sobie wszystkie palce.
Eksperyment Ascha
Solomon Asch, amerykański psycholog urodzony w Polsce, w 1955 roku przeprowadził eksperyment, w którym postanowił zweryfikować, jak opinia jednostki może diametralnie zmienić się pod wpływem opinii innych.
Ochotników poproszono, by przyjrzeli się przedstawionym odcinkom i zadecydowali, który spośród odcinków: A, B czy C jest najbardziej podobny do odcinka X. Gdy poddane badaniu osoby odpowiadały na osobności, nie popełniały błędów i poprawnie wskazywały odcinek C jako najbardziej podobny - w istocie X i C są równej długości, co widać na pierwszy rzut oka.
Mimo to, gdy badani odpowiadali na to samo pytanie w obecności grupy i podstawionych osób, które twierdziły, że najbardziej zbliżone do siebie są odcinki X i A, nie byli już tak pewni swojej odpowiedzi. Ponad 65 proc. badanych przynajmniej raz zawahała się, a ok. 32 proc. zmieniło zdanie i przytaknęło uczestnikom, którzy odpowiadali niepoprawnie.
Jak wyjaśniają to psychologowie? Badani nie zmienili sposobu postrzegania, lecz w wyniku szerzenia się w grupie nowej opinii (nawet jeżeli była błędna), zaczęli przyznawać rację innym. Robili to ze strachu przed odrzuceniem, byli ulegli wobec większości i wykazywali pragnienie akceptacji przez grupę. W psychologii nazywa się to konformizmem normatywnym.
Badanie wyrazu twarzy
W latach 20. XX wieku Carney Landis analizował, jak różne emocje wpływają na wyraz twarzy ludzkiej. W jednym ze swoich eksperymentów postanowił przeanalizować działanie takich emocji, jak poczucie wstrętu, zaskoczenie, radość, przerażenie.
Uczestnicy badania (głównie studenci) zgodzili się, by ich twarz została pokryta farbą – miało to ułatwić naukowcom analizę ruchu mięśni twarzy i obrazowania emocji. Następnie, zapewniono ochotnikom szereg “atrakcji”, które wywoływały u nich różne, niekiedy skrajne, odczucia. Proszono ich, by dotykali żab i owadów, by wąchali różnego rodzaju wonie lub by słuchali nieprzyjemnych dźwięków.
Jedną z czynności, którą mieli wykonać, było zabicie szczura poprzez odcięcie jego głowy. Niektórzy początkowo nie godzili się na to, ale po namowie prowadzących eksperyment, podejmowali próbę. Nikt z badanych nie wiedział jak zrobić to możliwie najszybciej i bezboleśnie dla gryzonia. W niektórych przypadkach próby uśmiercenia zwierzęcia trwały nawet godzinę. Ostatecznie, jedna trzecia ochotników zdołała zabić szczura.
Uczestnicy badania byli zniesmaczeni sytuacją w jakiej ich postawiono, ale to nie oni ucierpieli najbardziej. Ból, który zadano wówczas bezbronnym zwierzętom był tylko niepotrzebnym cierpieniem.
Eksperyment Milgrama
Badanie przeprowadzone w latach 60. XX wieku przez Stanley'a Milgrama, polegało na przydzieleniu ochotnikom roli „nauczyciela”, którego zadaniem było zadawanie pytań, a następnie karanie „uczniów”, jeśli popełnili błąd. „Uczniami” byli współpracownicy autora eksperymentu, o czym jednak nie wiedzieli badani.
Karą było potraktowanie „uczniów” impulsem elektrycznym. Kolejne błędne odpowiedzi „uczniów” skutkowały silniejszym wstrząsem ze strony „nauczycieli”. By eksperyment nie krzywdził ludzi, wszystkie urządzenia elektryczne były atrapą, a „uczniowie” w aktorski sposób udawali, że są traktowani prądem.
„Nauczyciele” z początku niechętnie wymierzali kary, ale pod wpływem nakazów osoby znajdującej się obok i podającej się profesora wyższej uczelni, chętniej aplikowali impulsy elektryczne. Ponad 65 proc. uczestników („nauczycieli”) zdecydowało się na najsilniejsze wstrząsy, gdy otrzymało taki nakaz. Gdyby w urządzeniu rzeczywiście płynął prąd, uśmierciliby wielu podopiecznych.
lap wielkie piwo !