Jako że nie mogę jeszcze dodawać linka do tematu to wklejam cały artykuł. Chyba że jakiś moderator się zlituje i doklei.
Białostocka prokuratura uznała, że swastyka to "symbol szczęścia". Ujawnił to rok temu dyrektor teatru TrzyRzecze w Białymstoku. Prokuratura wzięła się do roboty: właśnie przeszukała teatr, zajęła konto bankowe, szykuje zarzuty oszustwa. Władze miasta dorzuciły kontrole i odebrały teatrowi dotacje.
Artykuł otwarty
Tydzień temu teatr TrzyRzecze został przeszukany przez policję na polecenie prokuratury. O co chodzi? Szef teatru Rafał Gaweł próbował się dowiedzieć, ale dostał tylko wezwanie na jutro. Mają mu być postawione zarzuty oszustwa. Za co? Też nie wiadomo. Ale prokuratura Białystok--Północ, która szykuje zarzuty, ma powody, by Gawła nie lubić.
Założył TrzyRzecze cztery lata temu, wspólnie z dramaturgiem Konradem Dulkowskim. Siedziba teatru to jeden z nielicznych żydowskich budynków w Białymstoku pozostałych po wojennym pogromie. TrzyRzecze wystawia własne sztuki, w których komentuje rzeczywistość: homoseksualizm, pedofilię, antysemityzm, znane dramaty, takie jak "4.48 Psychosis". Inspiruje się twórczością Iwana Wyrypajewa i Doroty Masłowskiej.
Teatr zasłynął półtora roku temu, gdy postanowił wymazać z białostockich budynków setki swastyk. Impulsem stały się podpalenia mieszkań obcokrajowców. Policja uznała, że to zniszczenie mienia, jednak szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz stracił cierpliwość. - Skinheadzi, idziemy po was! - ogłosił.
TrzyRzecze zainicjowało akcję "Zamaluj zło!", a "Wyborcza" - "Wykopmy rasizm z Białegostoku". Gaweł złożył w białostockiej prokuraturze kilkadziesiąt zawiadomień o popełnieniu przestępstwa i zażądał ścigania autorów faszystowskiej twórczości. Powołał się na przepis o karaniu osób, które "publicznie propagują faszystowski lub inny totalitarny ustrój" - grożą za to dwa lata więzienia. Naciskał na władze miasta, by delegowały specfirmę do usuwania napisów. Faszystowskie symbole zaczęły znikać.
Swastyka szczęścia
Niechętni byli niektórzy prokuratorzy. W czerwcu 2013 r. Dawid Roszkowski z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ, powołując się na Wikipedię, ocenił, że nie ma podstaw do ścigania, bo swastyka to symbol szczęścia i pomyślności. „Nazwa »swastyka «” - pisał w uzasadnieniu umorzenia - pochodzi z sanskrytu i oznacza »przynoszący szczęście «. Obecnie w krajach Europy i obu Ameryk symbol ten kojarzony jest prawie wyłącznie z Adolfem Hitlerem i nazizmem, natomiast w Azji jest powszechnie stosowanym symbolem szczęścia i pomyślności”. Podjęły to media na całym świecie, nawet w Azji. Prokurator generalny Andrzej Seremet oprócz oburzenia wyraził chęć sprawdzenia, czy idea „symbolu szczęścia” to w prokuraturze Białystok-Północ incydent czy reguła. Po kontroli kazano wszcząć na nowo kilka śledztw w sprawie propagowania faszyzmu. Pracę stracił szef prokuratury, a Roszkowski ma postępowanie dyscyplinarne.
TrzyRzecze poszło dalej. Powołało w tym roku Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Gaweł, Dulkowski i wolontariusze przeczesują internet. Znajdują takie wpisy: "Za polowanie na romów zawsze piwko", "Przecież na romów nie ma okresu ochronnego, można ich bezkarnie tłuc cały rok", "Białystok to tak wielkie i atrakcyjne miasto, że czarnuchy ciągną tam całymi plemionami", "Pamiętajcie o złotej zasadzie - dobry muzułmanin to martwy muzułmanin". Gaweł zanosi do prokuratury stertę doniesień o mowie nienawiści. Zaczynają się śledztwa, ale w prokuraturze Białystok-Południe, która w przeciwieństwie do prokuratury Białystok-Północ widzi dowody przestępstwa.
Miasto zleca kontrole
Jak Białystok wyróżnił swój teatr? Władze nakazały kontrole i uznały, że ma zwrócić 40 tys. zł. Urzędnicy uznali, że teatr zlecił prace należącej do siebie spółce, a to - jak twierdzi - jest nieprawidłowość.
Gaweł: - Spółka w stu procentach należy do teatru, a cały jej zysk przeznaczany jest na działalność teatralną.
Zaczęły się kontrole, które kontrolowały sprawy już skontrolowane.
- Nie ufacie sami sobie? Po co kontrolujecie coś, co kontrolowaliście? - pytaliśmy w urzędzie miasta.
Urszula Boublej z biura rzecznika: - Najpierw analizowaliśmy, potem kontrolowaliśmy. Pojawiło się też szereg wątpliwości co do innych przedsięwzięć.
- Jakich?
Boublej nie potrafiła tego sprecyzować.
Białymstokiem rządzi Tadeusz Truskolaski, dawniej z PO, ale otoczony byłymi działaczami PiS. Wielu z nich nie ukrywa, że działalność teatru jest im ideowo obca. Bliski współpracownik Truskolaskiego Rafał Rudnicki to były szef klubu radnych PiS, otacza się działaczami Młodzieży Wszechpolskiej.
Latem tego roku Gaweł organizuje pokaz spektaklu "Golgota Picnic", który - po protestach organizacji katolickich - został usunięty z poznańskiego festiwalu Malta. I tu nie obyło się bez protestów. Obecna jest Zofia Cybulko, wicekonserwator białostockich zabytków. Stojąc pod TrzyRzecze, mówi: - Ten teatr to żydostwo.
Nie wie, że nagrały to kamery, traci stanowisko. Jeden z radnych PiS domaga się informacji o dotacjach dla teatru, a gdy TrzyRzecze występuje o kolejną, ratusz odmawia.
- Oferta TrzyRzecze w niedostatecznym stopniu wpłynie na wzbogacenie oferty kulturalnej miasta - tłumaczy Boublej.
Gdy teatr powołuje Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, woli prosić o pieniądze rząd... USA. I dostaje wsparcie od Departamentu Stanu.
Jednak Gaweł twierdzi, że nękanie - jak nazywa działanie miasta - zaczęło się w 2012 r. Teatr ogłosił wtedy warsztaty dla młodzieży. Jeden z licealistów zgłosił temat: "Jak być gejem w Białymstoku i przeżyć". Gaweł poszedł na spotkanie z wiceprezydent Renatą Przygodzką, odpowiedzialną za kulturę. Gaweł: - Powiedziała, że jeśli mamy zamiar zajmować się gejowską tematyką, to na pieniądze z miasta nie mamy co liczyć.
Przygodzka wzrusza ramionami: - Nie sądzę, żeby takie słowa padły.
Prokurator i płyn na grzybicę
Od pół roku wokół teatru zaciska się pętla prokuratury Białystok-Północ, tej od "swastyki - symbolu szczęścia".
Zadzwonił znajomy z firmy, z którą Gaweł współpracował przed kilku laty, nim założył teatr: - Nachodzi mnie policja, pyta, czy mam obciążające cię materiały, czy rozliczyłeś się ze sprzętu służbowego, czy korzystałeś z kart kredytowych, samochodu.
Gaweł nie wie, gdzie sprawdzić te informacje, puszcza je mimo uszu. W czerwcu idzie z Dulkowskim do ratusza, prosi o dokumentację dotyczącą kontroli.
- Nie ma - słyszą.
- Jeśli nie ma, to stąd nie wyjdziemy. Mamy prawo do wglądu.
Dokumenty znajdują się po kwadransie. Teczki pełne fiszek z uwagami: "Sprawdzić dokładniej; jeśli jest podstawa, wszcząć sprawę". Jest też korespondencja z prokuraturą Białystok-Północ. Asesor Adam Białas z tej prokuratury pyta prezydenta miasta, czy teatr na pewno jest autorem swoich sztuk.
Gaweł dzwoni do Białasa.
- Czy pan prowadzi przeciw nam jakieś śledztwo?
- Skąd pan wie? - Białas jest wzburzony.
- Znalazłem dokumenty.
- Jak to!? Nie ma pan prawa tego wiedzieć, niczego panu nie powiem, to tajemnica śledztwa.
Gaweł daje mu swój numer telefonu: - Jeśli będę mógł pomóc, to proszę dzwonić.
Białas się nie odezwał, nie konfrontował ewentualnych dowodów. Wezwał Gawła na przesłuchanie, na jutro, by od razu postawić zarzuty.
Wezwanie przynieśli tydzień temu trzej policjanci. Pokazali też nakaz przeszukania wydany przez Białasa. Ale chcieli jednego: butelki z płynem na grzybicę stóp. Gaweł daje im opakowanie. Policjanci wpisują: "Płyn odkażający - sztuk 1, puder do butów - sztuk 1".
Gaweł 10 lat temu pracował w koncernach farmaceutycznych. Płyn opatentował wspólnie ze znajomymi laborantami, dobrze sprzedaje się w aptekach. Zyski zasilają działalność teatru. Ale po co płyn prokuraturze?
- Zarzuty? Za co? - pyta Gaweł policjantów, gdy widzi wezwanie na wtorek. Nie chcą powiedzieć. Wezwanie mają także dla jego żony - również ma mieć postawione zarzuty.
Gaweł jest podłamany, siada z żoną i Dulkowskim, robią rachunek sumienia. Przecież prokuratura, jak sądzą, nie byłaby na tyle bezczelna, by się tak publicznie mścić za swastykę. Może karta bankowa, z której korzystała żona Gawła, gdy przed pięciu, sześciu laty zrobiła na niej debet? Ale przecież bank uznał, że to jego błąd w systemie i dał spokój. Proponował nawet kolejną kartę. Może jakaś źle wystawiona faktura w firmie żony? Może źle zapisane koszty? Księgowość zapewnia, że to niemożliwe. Może ta stłuczka samochodowa? Ubezpieczyciel nie chce wypłacić pieniędzy, więc poszli do sądu. Gaweł pyta znajomego policjanta. Ten mówi, że prokuratura kazała kilka razy badać, czy stłuczka nie była sfingowana, i policja kilka razy zaprzeczała.
W połowie ubiegłego tygodnia prokurator Białas blokuje konto Gawła i jego żony, każde do kwoty 350 tys. zł. Mieli tam tylko grosze, ale i tego już nie mają. Skąd suma 350 tys. zł? To zabezpieczenie: gdyby wpłynęła jakaś kwota na konto, zostanie zablokowana - do wysokości 350 tys. zł.
Chcemy spytać prokuratura Białasa, jakie zarzuty ciążą na Gawle, skoro stosuje tak surowe zabezpieczenia. No i po co mu środek na grzybicę stóp? Nie udaje nam się z nim skontaktować. Co na to jego przełożony?
Anatol Pawluczuk, szef Prokuratury Rejonowej Białystok--Północ, jest spokojny: - Dopóki nie przedstawimy mu zarzutów, nie będę mówił o szczegółach.
Gaweł was ośmieszył, a wy po roku szykujecie mu zarzuty? Nawet jeśli ma coś na sumieniu, to nie uważa pan, że jesteście ostatnią prokuraturą, która powinna to robić?
- To by oznaczało, że się boimy, że ktoś nam zarzuci stronniczość. A tak nie jest.
Mogliście przekazać sprawę innej prokuraturze.
- Sprawa opiera się na bardzo solidnych dowodach i nie ma to nic wspólnego ze szczytną akcją, którą prowadzi pan Gaweł.
A po co interesowaliście się stłuczką samochodu, poprzednią pracą Gawła, sprawdzaliście, czy sztuki to nie plagiaty? Wie pan, jak to się nazywa?
- Takie stawianie sprawy jest bardzo daleko idącą, niesłuszną nadinterpretacją - kończy Pawluczuk.
Mateusz Martyniuk, rzecznik Prokuratury Generalnej: - Czy to na pewno ta sama prokuratura, w której swastyka była "symbolem szczęścia"?
- Ta sama.
Martyniuk oddzwania po półgodzinie: - Mówią, że sprawa jest poważna, mają dowody.
- A jeśli nawet, to nie sądzi pan, że wygląda to dziwnie?
- Nie chcę tego komentować, ale poprosiliśmy już o informację na temat tego śledztwa.