no ale sorry chłopaki - jak chce ktoś kupić auto powiedzmy, że za 30 klocków to nie chce mieć połowy wymalowanej a drugiej wymienionej/przyspawanej.
przebieg też ma - mimo wszystko - ogromne znaczenie! dlaczego? jak masz auto co przejechało na benzynie te 300.000 to oznacza że silnik po wyparowaniu uszczelniaczy i ulepszaczy (standardowa procedura) będzie do wymiany/kapitalnego remontu. jak cwaniak sobie skręci taki licznik o połowę to nie sprzeda go za cenę takiego z przebiegiem 300 tysi prawda? więc jest to ewidentne oszustwo i nie ma co takiego procederu pochwalać czy głupio tłumaczyć.
często na forach i w komentarzach czytam, że "klient wymaga to niech ma" no ale zaraz zaraz - niech se będzie skręcony nawet do zera - mi to absolutnie nie przeszkadza *ale* niech cena będzie adekwatna do przebiegu oryginalnego.
raz handlarzowi zaproponowałem żeby do umowy dopisał punkt, że stan licznika nie był korygowany przez cały okres eksploatacji - nie zgodził się bo "on nic nie wie o samochodzie - z takim przebiegiem go dostał"
w takim razie skąd do ciężkiej cholery taki handlarz ma wiedzieć
że auto jest na 100% bezwypadkowe itd? bo klient pewnie tego wymaga tak? przecież tutaj logika się gubi
...no kurwa.
albo handlarz co zabrania robić pomiarów miernikiem czy suwmiarką, oględzin na kanale i - o zgrozo - zdjęć sprzedawanego wozidełka - to jak ktoś ma sprawdzić to auto? "na oko"? auto ma generalnie jeździć - jak najdłużej bezawaryjnie i ekonomicznie (adekwatnie do stylu jazdy i rodzaju napędu) a wygląd to sprawa drugorzędna.
cena musi być adekwatna do stanu technicznego a nie do odblasku na świeżo wyglancowanym lakierze!
i jak ktoś się śmieje z gościa, który do auta podchodzi z walizką narzędzi pomiarowych to niech się śmieje i niech kupi se to auto "na oko".