Na studiach miałem stać w UM.
Pracą jaką mi zlecili (kopiowanie z Worda i wklejanie do okienka tekstowego, żeby wyszukiwarka na stronie Urzędu Miasta zaindeksowała podstrony (bo czemu nie podpiąć to pod tabelę podstron w serwisie?
) ), raptem nieco ponad 1000 dokumentów do przemielenia zrobiłem w 2h (opierdalając się, bo w końcu staż bezpłatny do odbębnienia)... Gość, który mi to zlecił był w szoku, bo oni przez 3 miesiące 200 dokumentów zaindeksowali...
Oczywiście urząd 8-16 czynny, 15:30 szpaler ludzi idzie do domu
Dziękuję, do widzenia...
Ogólnie 99.9% tam ludzi jawnie się tam opierdala. przejebane ma kilka osób na urząd, głównie to stażystki na dziale obsługi petentów, gdzie tam zawsze jest ich za mało (per wniosek) w porównaniu do innych pokoi... Ale wszyscy jak jeden mąż krzyczą, że im źle i w ogóle.
Pamiętna była rozmowa jaką usłyszałem w Referacie Edukacji (czy jakoś tak), jak panie przy kawce narzekały na nauczycielki, które wiecznie protestują, że mają mało i się wiecznie opierdalają i robią kilkadziesiąt godzin w tygodniu... była 12:30, one na kawce - od rana nie dotknęły nic (wiem, bo sam od rana z kumplem tam rezydowaliśmy i odwalaliśmy czarną robotę przy kompach, bo żaden z magisterków nie ruszył dupy, bo to poniżej jego kwalifikacji (zajmowanie się licencjami - to tak)).
W Referacie Informatyki, było łącznie 7 osób:
- gość od serwerów - typowy geek, z wyglądu i zachowania, siedział, grzebał w konsoli, żeby ten grajdołek działał
- Gość od baz danych - z bazami miał tyle wspólnego, że tworzył w najprostszym PHP + HTML formatki z polami formularzy dla pań, zaawansowane rzeczy zlecali firmie outsourcingowej. Jak mu powiedziałem, czemu nie zrobi sobie prostego automatu, który będzie podpinał pola jak mu zapoda konfigurację, to zrobił wielkie oczy.
- 4 osoby od licencji i zamówień - dobrze, że do spraw komputerowych się nie brali i pytali reszty działu jaki sprzęt zakupić, bo w miejscu urzędu byłaby wielka ziejąca dziura... Za to wymądrzanie się swoim poziomem pseudowiedzy to przebijali lans słoików w Warszawce... Co prawda, jak zagiąłem ich rażący brak wiedzy to się obrazili na mnie (i dobrze, mniej kaw było do robienia)
- and last but not least gość od sprzętu i sieci, który miał największą wiedzę z nich wszystkich... czyścił z nami klawiatury, robił sieci i inne rzeczy, bo... nie miał jeszcze "wyższego z najwyższego" (kończył magisterkę - inżynierka dla urzędasów to nie wyższe)
Ech, to był boski okres... Wyjebałbym wszystkich na zbity pysk :]