Wysłany:
2013-12-29, 4:51
, ID:
2793444
16
Zgłoś
Po wojnie wszyscy mieli w dupie tych niewielu od których zależał los tak wielu.
Nie zapominajmy też o Polakach walczących w brytyjskich formacjach, gdzie wcale nie byli gorsi m.in. Antoni Głowacki 501 . dywizjon County of Gloucester (jednego dnia uzyskał 5 zestrzeleń, co dawało mu miano Asa myśliwskiego zdobytego w jeden dzień - Ace-in-a-day).
Ważna postacią dywizjonu 303. był Czech. Josef František 3. najlepszy polski pilot II WŚ wg listy Bajana.
Lider listy Bajana Stanisław Skalski po powrocie do kraju został oskarżony o zdradę i skazany na karę śmierci, potem zamienili na dożywocie, a potem został zrehabilitowany.
Może liczba kilkunastu zestrzeleń nie jest taka duża, jak się ją porówna do ogólnych najlepszych pilotów II WŚ gdzie większość to niemieccy piloci. Ale na froncie zachodnim było zdecydowanie mniej walk powietrznych.
Np. Erich Hartmann - 352 zestrzelenia! Z czego niemal wszystkie to maszyny radzieckie.
Co prawda gdyby nie operacja Barbarossa, to Anglia i tak by padła. Niemieckiej potędze militarnej w tym czasie mogło się oprzeć tylko ZSRR (USA bez przyczółku na wyspach i bez zaangażowania ZSRR, mogłoby pomarzyć o pokonaniu Rzeszy w Europie).
Ale tak czy inaczej losy Anglii wtedy były na włosku, a nasi piloci choć nie tak liczni, pomogli jej się utrzymać wykorzystując ponad maksimum swoje zdolności. I za to należy im się od każdego anglika solidny ciemny brytyjski browar.