Mój kolega... nie, nie pracowaliśmy razem. Mój znajomy, policjant, obeznany z bronią, prowadził szkolenia dla ochroniarzy. No, dla pseudoochrniarzy, gdyż przy egzaminie prawie każdy z nich wyciągał zaświadczenie, że strzelać z pozycji klęczącej nie może, zdrowie mu nie pozwala. Ale prowadził takie kursy.
I na zajęciach z pompką - nie wiedzieć co go podkusiło czy zmusilo - stanął przed lufą pompki trzymanej kursanta, poprawiając, dość energicznie, ułożenie broni w rękach nieszczęśnika.
Co tu dużo pisać - ma ładny grób i ciągle świeże kwiaty na nim. Wdowa dba o to bardzo.
Kursant wyszedł z traumy, ale co przeżył (psychicznie i podczas śledztwa), to mu tego nikt nie wymaże, nie wynagrodzi...
Ad rem: ten znajomy był inteligentny. Tak wynikało z rozmów z nim i tego, jak się zachowywał na strzelnicach (do tego feralnego dnia).
Można by rzec, że teoretycznie inteligentnym się zdarza...