PIWO!
Też się raz wczochrałem rowerem na Ślężę. Zajebista sprawa. I cały dzień z głowy (z Wrocka jechałem).
Zjeżdżałem chyba tą samą trasą co Wy. Kilka razy o mało bym się nie zabił, raz na drzewie wylądowałem (bo żaden pro rajder ze mnie
). Jak dojechałem do asfaltówki, takiej stromej - to było coś! 60 km/h jak nic rozwinąłem
A jakiś czas potem ukradli mi rower spod teatru...
A fajny miałem, parę ładnych lat mi służył.
Ale, kur... czę wjechałem i jestem z siebie dumny