Jak u mojej prababki kiedyś na wsi te staruszki zrzucały się co miesiąc i wysyłały kasę na Licheń (nie wiem dokładnie co to właściwie jest, chyba jakiś "mega-zajebisty" kościół się tam znajduje), czasami naprawdę zawrotne sumy tam szły, i zawsze przychodziło im pismo z podziękowaniami i prośba o jeszcze więcej i więcej...