Bierzesz za szmatę, sprowadzasz do parteru, łbem kilka razy w beton, łapiesz znów za szmatę i do rynsztoka. Za płaskim krwawiącym nosem nic delikwent nie widzi, a jak jeszcze mu mało, to kop w nerkę - jeszcze nie widziałem, żeby kogoś to nie ostudziło, taki to ból.
Chyba antymaseczkowiec chciał wejść do miejsca dla ludzi.