...Najczęściej jako powód obojętności Chińczyków przytacza się liczne przykłady, kiedy udzielające pomocy postronne osoby zostały oskarżone o przestępstwa. W sierpniu we wschodniej prowincji Jiangsu kierowca autobusu Yin Hongbing zatrzymał się, aby udzielić pomocy starszej kobiecie potrąconej przez kierowcę, który zbiegł z miejsca wypadku. Ale dopóki nie obejrzano nagrania z kamery, to właśnie jego oskarżano o potrącenie kobiety.
W wielu przypadkach osoby pomagające starszym ludziom, którzy upadli lub zostali potrąceni, zostały później oskarżone przez tych ludzi lub aresztowane. W Chinach uważa się, że ci ludzie musieli być winni, bo "inaczej przecież nie zatrzymaliby się, aby pomóc".
Sytuacji z pewnością nie poprawiła publikacja chińskiego Ministerstwo Zdrowia "Dobry samarytanin", zawierająca zbiór wytycznych dotyczących pomagania ludziom w miejscach publicznych. Publikacja ta ostrzega przechodniów, aby nie pomagali leżącym na ziemi starszym osobom, lecz najpierw sprawdzili, czy są one przytomne, a następnie poczekali na przybycie wykwalifikowanego personelu medycznego.
Jeden z internautów napisał w komentarzu do incydentu nad Jeziorem Zachodnim: "Ta turystka działała zbyt pochopnie. Nie wiedziała, że ludzi, którzy pomagają innym, często oskarża się w Chinach o napaść. Następnym razem, kiedy natkniecie się na kogoś, kogo potrącił samochód, powinniście być ostrożni."
Ale przypadek leżącego na ulicy maleńkiego dziecka zainicjował debatę dotyczącą obojętności na ludzkie cierpienie. Chińczycy zaczęli się także zastanawiać, czy społeczeństwo nie doznało pewnego rodzaju moralnej zapaści.
.
.
.
Wielu chińskich naukowców w wywiadach oraz internautów na forach dyskusyjnych obarcza winą rząd. Twierdzą oni, że początków zapaści należy szukać w rewolucji kulturalnej z lat 60. i 70. oraz że w systemie, który nie szanuje praw jednostki, ludzie biorą przykład z władzy.
– Uważam, że największym problemem jest korupcja członków rządu – powiedział w jednym z wywiadów profesor socjologii na Uniwersytecie Renmin w Pekinie Zhou Xiaozheng. Przytoczył on w wywiadzie stare chińskie przysłowie, które mówi, że jeżeli szczytowa belka dachu nie jest prosta, reszta belek także się wykrzywi.
Z kolei profesor ekonomii w Pekińskim Instytucie Technologii Hu Xingdou uważa, że problem leży w nieobecności religijnej etyki w chińskim społeczeństwie, które jest w większości ateistyczne. Jego zdaniem współcześni Chińczycy "w nic nie wierzą, chociaż Chiny posiadają swoje autochtoniczne religie, jak taoizm czy buddyzm. (…) Chiny są w gruncie rzeczy ateistycznym krajem, a Chińczycy nigdy nie obawiali się kary bożej."
– Dla chińskiego rządu głównym celem jest rozwój gospodarczy, co oznacza, że wszystko jest podporządkowane pieniądzowi – dodał Hu. – Zarówno system prawny, jak i moralny zostały poświęcone w imię zarabiania pieniędzy.
Kierowca, który potrącił dwuletnią dziewczynkę, powiedział w wywiadzie telefonicznym z dziennikarzami stacji telewizyjnej Guangdong, że rozmawiał przez telefon, kiedy dziecko weszło na jezdnię przed jego samochód. Dodał, że nie zatrzymał się, bo gdyby dziewczynka była martwa, to musiałby zapłacić 10 000 do 20 000 juanów (4500-9000 zł), lecz gdyby żyła, musiałby zapłacić setki tysięcy juanów za jej leczenie.
Internauta podpisujący się jako Ximending Xiaodoujiang skomentował wypowiedź kierowcy w następujących słowach: "Gdyby rekompensata za spowodowanie śmierci była wyższa od opłaty za leczenie, być może nie dochodziłoby do takich zdarzeń."
Ale autor komentarza dodał, że w najbliższym czasie taka zmiana jest "nierealistyczna", ponieważ dzisiejsi Chińczycy "potrafią myśleć jedynie o jedzeniu i ubraniach"...
Autor: Keith B. Richburg
Źródło: The Washington Post