Moja siostra wyjechała do Nowego Jorku jakoś trochę pół roku temu, bo dostała pracę na górnym Manhattanie, (nowe WTC hehe) , znalazła mieszkanie też w niedalekiej okolicy. Codziennie relacjonowała mi jak tam cuchnie gównem i moczem, na ulicach sami czarni, którzy wystają na każdym rogu i non stop stroją małpie figle w postaci napierdalania się, darcia małpiej mordy, rzucaniu na ulicach co im w ręce wpadnie, krzesła, stoliki, słupki drogowe. Biali bezszelestnie przechodzą na drugą stronę ulicy i nikt nie patrzy w ich stronę. Wyprowadziła się po 2 tygodniach do białej części Jersey City po drugiej stronie rzeki. Mówi że jest zajebiście. Zawsze się z nią kłóciłem bo oskarżała mnie o rasizm , sama była obyta już w tym czasie w świecie, pracowała w Barcelonie kilka lat, w Singapurze, Malezji ale po przybyciu do US@A potwierdziła mi, że miałem rację. W pracy wszyscy się boją odezwać na sam temat czarnych bo można mieć nieźle przejebane. Wszyscy są wkurwieni ale wszyscy siedzą cicho.