Wysłany:
2012-02-06, 23:37
, ID:
967286
1
Zgłoś
To ja wam coś opowiem.
Ze dwa lata temu wybraliśmy się z moim staruszkiem do jego znajomego zrobić stojaczek na choinkę. Wzięliśmy grubą rurkę, obcięliśmy ją na tyle żeby robiła za "trzymadełko" na pień, wzięliśmy 3 grubawe blaszki które miały robić za nogi, tylko że mój ojczulek, znany se swojego pedantyzmu przy pracach ręcznych stwierdził że one nie mogą być ot takie sobie, więc postanowił je zagiąć tak aby na końcu powstał ślimaczek. Wziął cienką rureczkę, szlifierką zrobił tam płaski otwór, złapał za rurkę, a mi kazał owinąć blachę wokół rurki. Nie udało mi się. Przy drugim podejściu rurka była w imadle, a my gięliśmy we dwóch, nadal nie poszło. Gdy zastanawialiśmy się jak to zrobić przy użyciu dostępnych nam narzędzi do warsztatu przyjechał pan Witek. Nie mam zielonego pojęcia ile pan Witek ma lat, ale mój ojciec mówi do niego na per pan, a sam jest z 56 roku. Witek chciał pożyczyć jakieś narzędzia, ale nie było ich w warsztacie, więc zainteresował się co robimy, wziął w jedną rękę rurkę, w drugą blaszkę, i zagiął ją w pięknego ślimaczka bez żadnego problemu...
Oczywiście nie przyznaliśmy się z ojcem że my nie mogliśmy...